Wpisy archiwalne w kategorii
we dwójkę z bratem
| Dystans całkowity: | 3428.04 km (w terenie 1103.54 km; 32.19%) |
| Czas w ruchu: | 179:32 |
| Średnia prędkość: | 19.09 km/h |
| Maksymalna prędkość: | 61.20 km/h |
| Suma podjazdów: | 670 m |
| Maks. tętno maksymalne: | 180 (91 %) |
| Maks. tętno średnie: | 167 (85 %) |
| Suma kalorii: | 41607 kcal |
| Liczba aktywności: | 59 |
| Średnio na aktywność: | 58.10 km i 3h 02m |
| Więcej statystyk | |
wypad nad jezioro Czechowskie
Czwartek, 3 maja 2012 | dodano:04.05.2012Kategoria Opony szosowe, Rekreacja, we dwójkę z bratem
Wspólna wycieczka z tatą i bratem, więc tempo w jedną stronę było bardzo spokojne. Powrót był już znacznie szybszy bo pojawiły się deszczowe chmury i niestety przed samą czarną wodą zostaliśmy nieźle zmoczeni.
Dane wycieczki:
| Km: | 29.69 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:25 | km/h: | 20.96 |
| Pr. maks.: | 47.80 | Temperatura: | 20.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
| Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Merida Matts TFS XC 500 | ||
dłuższy wypad po szosie
Poniedziałek, 30 kwietnia 2012 | dodano:30.04.2012Kategoria Opony szosowe, Trening, we dwójkę z bratem
Wspólnie z bratem zrobiliśmy dzisiaj drugą najdłuższą dla nas trasę w tym roku. Jechaliśmy kolejno przez: Czarna Woda - Zimne Zdroje - Osieczna - Śliwice - Błędno - Głuche - Skórcz - Drewniaczki - Ocypel - Osieczna - Czarna Woda. Jechało się bardo dobrze, jedynie pod koniec upał zaczął trochę przeszkadzać.
Dane wycieczki:
| Km: | 96.02 | Km teren: | 3.00 | Czas: | 04:06 | km/h: | 23.42 |
| Pr. maks.: | 40.19 | Temperatura: | 31.0 | HRmax: | 147( 75%) | HRavg | 132( 67%) |
| Kalorie: | 2122kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Merida Matts TFS XC 500 | ||
Rodzinna wycieczka po okolicach Czarnej Wody
Sobota, 28 kwietnia 2012 | dodano:28.04.2012Kategoria Rekreacja, we dwójkę z bratem
Rekreacyjny wypad razem z tatą i bratem w bardzo "wypoczynkowym" tempie.
Dane wycieczki:
| Km: | 28.99 | Km teren: | 15.00 | Czas: | 01:55 | km/h: | 15.13 |
| Pr. maks.: | 35.65 | Temperatura: | 28.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
| Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Merida Matts TFS XC 500 | ||
43 Harpagan - Czarna Woda
Sobota, 21 kwietnia 2012 | dodano:22.04.2012Kategoria Rajd na Orientację, we dwójkę z bratem, 100km <
Po ponad 10 latach od poprzedniego razu znowu doczekałem się harpagana w mojej rodzinnej miejscowości. Niestety mój start był zagrożony bo jak to się często zdarza dostałem zaproszenie na ślub i wesele członka dość bliskiej rodziny na który wypadało się pokazać, a że w dokładnie taki sam sposób straciłem możliwość wystartowania w poprzedniej edycji w Elblągu to zmartwiło mnie to dość mocno. W końcu zdecydowałem połączyć udział w obydwu imprezach, a z pomocą przyszli organizatorzy, którzy po raz pierwszy zaproponowali krótszą 100km trasę rowerową. Przejechanie 100km jednego dnia na rowerze już dawno przestało być dla mnie wielkim wyczynem, a że startowałem razem z bratem to liczyłem, że uda nam się zrobić całą trasę (albo jej zdecydowaną większość) w około 6h i zdążyć w ten sposób jeszcze na 16 do Starogardu na uroczystość.
Numery i karty startowe odebraliśmy już dzień wcześniej i postanowiliśmy skorzystać z naszej głównej przewagi nad resztą czyli możliwości wyspania się we własnym łóżku i zjedzenia solidnej kolacji i śniadania przed startem. Sobotni poranek przywitał nas padającym deszczem co raczej nie wpłynęło pozytywnie na morale bo zapomniałem zabrać ze sobą z Gdyni kurtki przeciwdeszczowej ale prognozy przewidywały, że cały dzień padać nie będzie. Do ostatnich sekund przed startem czekaliśmy wspólnie z bratem pod dachem i na stadionie pojawiliśmy się w momencie kiedy kończyli rozdawanie map. Szybki rzut oka na rozłożenie PK i ruszamy na północ zdobyć kolejno PK 1, 9 i 5. Znamy te tereny na tyle dobrze, że nawet nie musimy patrzeć na mapę aby dojechać do 1 i 9, dopiero zdobycie 5 zajmuję nam chwilę dłużej, ale bardziej od nawigacji przeszkadza nam padający deszcz i błoto. PK 7 leży już za Czerskiem, a tamte tereny mamy już mniej zbadane, dlatego też pierwszy raz wybieramy złą drogę, skutkiem czego musimy przedzierać się kawałek przez las i przenosić rowery nad jakimś strumieniem przez co tracimy jakieś 15 minut, ale w końcu docieramy do celu. Tam pierwszy postój na banana i uzupełnienie izotoników w bidonach. Dalej jedziemy na PK6 w Fojutowie, gdzie już wielokrotnie byliśmy ale do tej pory nigdy na rowerze. Wybieramy nieco dłuższy wariant i jedziemy przez Czersk a następnie drogą asfaltową na Tucholę. Deszcz przestał padać, ale wszechobecne są kałuże przez co jesteśmy już nieźle wypaskudzeni od błota przez brak przednich błotników. Utrudniona jest tez jazda w grupie, bo jadąc za bratem dostaję cały czas strumieniem wody po twarzy więc jadę jakieś 5m za nim, bez korzystania z jego korytarza aerodynamicznego. PK6 w Fojutowie i potem PK8 w Zwierzyńcu zaliczamy bez żadnych problemów jadąc prawie wyłącznie po asfalcie. Na PK8 jesteśmy o 12.40 i widzę, że już nie uda się zrealizować planu przejechania całej trasy w 6h. Jedziemy dalej na PK10 wart aż 5 pkt. wagowych, asfalt niestety zamienić trzeba na piaski, ale dzięki temu można jechać po śladach poprzedników. Dojeżdżając do PK10 mam na liczniku już prawie 80km co świadczy o tym, że zrobimy dzisiaj na pewno ponad znacznie 100km. Zaczynam odczuwać już pierwsze zmęczenie ale łapie się na koło brata, który twierdzi że ma jeszcze spory zapas sił. Jedziemy do PK4 mijając po drodze Śliwice, ale niestety zliczamy drugą wpadkę nawigacyjna skręcając zbyt wcześnie na łąki na których powinien on być. Tracimy przez to kolejne 10min, ale po powrocie na główną szosę w miarę szybko docieramy do celu. Na zegarze minęła już 14 i jeśli chcemy zdążyć na wspomniany wcześniej ślub to musimy podjąć bolesna decyzję o rezygnacji z zaliczenia PK2 (na szczęście jest on wart tylko 1 pkt. wagowy). Wracamy już do Czarnej Wodzy planując zdobyć jeszcze po drodze jak najszybciej PK3, ten jednak niespodziewanie okazuje się najbardziej wymagającym nawigacyjnie PK z całej trasy. Po tym jak zjeżdżamy z asfaltu biegnącego z Osiecznej do Zimnych Zdrojów tracimy dobre pół godziny na odlezienie trójki w tym gąszczu przecinek i dróg leśnych, z których nie wszystkie są zaznaczone na mapie. Piotrek w pewnym momencie chce się już poddać i wracać ale namawiam go do kontynuowania i w końcu docieramy na 3. Po jej zdobyciu popełniamy chyba najgłupszy błąd na całej trasie, bo brat zaczyna cisnąc ile ma sił do czarnej wody zostawiając mnie w lesie nie uzgadniając wcześniej wariantu trasy powrotnej. Na szczęście odnajdujemy się z powrotem za pomocą tel. komórkowych, ale tracimy w ten sposób kolejne 5min (na mecie okazało się, że przez to spadliśmy o jedno miejsce niżej w klasyfikacji). Wracając do bazy odnajduję w sobie jeszcze siły na to aby rozbujać rower do ponad 30km na godzinę więc można powiedzieć, ze mamy ostry finisz. Na mecie jesteśmy o 15.50 więc staje się jasne, że na ślub już nie zdążymy przez co żałujemy, że jednak nie spróbowaliśmy zdobyć PK2. Na Mszę ani późniejsze składanie życzeń już nie zdążyliśmy ale za to załapaliśmy się jeszcze na przyjęcie weselne więc chyba nikt inny z pozostałych uczestników nie dostał potem tak wypasionego posiłku regeneracyjnego :) Następnego dnia sprawdzamy wyniki w necie i pojawia się spore zaskoczenie bo zajmujemy 9 i 10 miejsce - czyli w moim przypadku życiowy wynik. Przed startem myśleliśmy, że pewnie gdzieś tak ze 20 - 30 osób zdobędzie wszystkie 10PK, a tu okazało się, że udało się to tylko 7 startującym. W ten sposób będziemy jesienią dodatkowo zmobilizowani aby zaliczyć wszystkie PK i poprawić czas. Dzięki znajomości terenu zyskaliśmy pewnie nad innymi z 15-20min, ale potem roztrwoniliśmy to przez swoje błędy nawigacyjne no i zaliczyliśmy prawie 40min postojów na trasie więc zdecydowanie jest co poprawić do następnej edycji.
Numery i karty startowe odebraliśmy już dzień wcześniej i postanowiliśmy skorzystać z naszej głównej przewagi nad resztą czyli możliwości wyspania się we własnym łóżku i zjedzenia solidnej kolacji i śniadania przed startem. Sobotni poranek przywitał nas padającym deszczem co raczej nie wpłynęło pozytywnie na morale bo zapomniałem zabrać ze sobą z Gdyni kurtki przeciwdeszczowej ale prognozy przewidywały, że cały dzień padać nie będzie. Do ostatnich sekund przed startem czekaliśmy wspólnie z bratem pod dachem i na stadionie pojawiliśmy się w momencie kiedy kończyli rozdawanie map. Szybki rzut oka na rozłożenie PK i ruszamy na północ zdobyć kolejno PK 1, 9 i 5. Znamy te tereny na tyle dobrze, że nawet nie musimy patrzeć na mapę aby dojechać do 1 i 9, dopiero zdobycie 5 zajmuję nam chwilę dłużej, ale bardziej od nawigacji przeszkadza nam padający deszcz i błoto. PK 7 leży już za Czerskiem, a tamte tereny mamy już mniej zbadane, dlatego też pierwszy raz wybieramy złą drogę, skutkiem czego musimy przedzierać się kawałek przez las i przenosić rowery nad jakimś strumieniem przez co tracimy jakieś 15 minut, ale w końcu docieramy do celu. Tam pierwszy postój na banana i uzupełnienie izotoników w bidonach. Dalej jedziemy na PK6 w Fojutowie, gdzie już wielokrotnie byliśmy ale do tej pory nigdy na rowerze. Wybieramy nieco dłuższy wariant i jedziemy przez Czersk a następnie drogą asfaltową na Tucholę. Deszcz przestał padać, ale wszechobecne są kałuże przez co jesteśmy już nieźle wypaskudzeni od błota przez brak przednich błotników. Utrudniona jest tez jazda w grupie, bo jadąc za bratem dostaję cały czas strumieniem wody po twarzy więc jadę jakieś 5m za nim, bez korzystania z jego korytarza aerodynamicznego. PK6 w Fojutowie i potem PK8 w Zwierzyńcu zaliczamy bez żadnych problemów jadąc prawie wyłącznie po asfalcie. Na PK8 jesteśmy o 12.40 i widzę, że już nie uda się zrealizować planu przejechania całej trasy w 6h. Jedziemy dalej na PK10 wart aż 5 pkt. wagowych, asfalt niestety zamienić trzeba na piaski, ale dzięki temu można jechać po śladach poprzedników. Dojeżdżając do PK10 mam na liczniku już prawie 80km co świadczy o tym, że zrobimy dzisiaj na pewno ponad znacznie 100km. Zaczynam odczuwać już pierwsze zmęczenie ale łapie się na koło brata, który twierdzi że ma jeszcze spory zapas sił. Jedziemy do PK4 mijając po drodze Śliwice, ale niestety zliczamy drugą wpadkę nawigacyjna skręcając zbyt wcześnie na łąki na których powinien on być. Tracimy przez to kolejne 10min, ale po powrocie na główną szosę w miarę szybko docieramy do celu. Na zegarze minęła już 14 i jeśli chcemy zdążyć na wspomniany wcześniej ślub to musimy podjąć bolesna decyzję o rezygnacji z zaliczenia PK2 (na szczęście jest on wart tylko 1 pkt. wagowy). Wracamy już do Czarnej Wodzy planując zdobyć jeszcze po drodze jak najszybciej PK3, ten jednak niespodziewanie okazuje się najbardziej wymagającym nawigacyjnie PK z całej trasy. Po tym jak zjeżdżamy z asfaltu biegnącego z Osiecznej do Zimnych Zdrojów tracimy dobre pół godziny na odlezienie trójki w tym gąszczu przecinek i dróg leśnych, z których nie wszystkie są zaznaczone na mapie. Piotrek w pewnym momencie chce się już poddać i wracać ale namawiam go do kontynuowania i w końcu docieramy na 3. Po jej zdobyciu popełniamy chyba najgłupszy błąd na całej trasie, bo brat zaczyna cisnąc ile ma sił do czarnej wody zostawiając mnie w lesie nie uzgadniając wcześniej wariantu trasy powrotnej. Na szczęście odnajdujemy się z powrotem za pomocą tel. komórkowych, ale tracimy w ten sposób kolejne 5min (na mecie okazało się, że przez to spadliśmy o jedno miejsce niżej w klasyfikacji). Wracając do bazy odnajduję w sobie jeszcze siły na to aby rozbujać rower do ponad 30km na godzinę więc można powiedzieć, ze mamy ostry finisz. Na mecie jesteśmy o 15.50 więc staje się jasne, że na ślub już nie zdążymy przez co żałujemy, że jednak nie spróbowaliśmy zdobyć PK2. Na Mszę ani późniejsze składanie życzeń już nie zdążyliśmy ale za to załapaliśmy się jeszcze na przyjęcie weselne więc chyba nikt inny z pozostałych uczestników nie dostał potem tak wypasionego posiłku regeneracyjnego :) Następnego dnia sprawdzamy wyniki w necie i pojawia się spore zaskoczenie bo zajmujemy 9 i 10 miejsce - czyli w moim przypadku życiowy wynik. Przed startem myśleliśmy, że pewnie gdzieś tak ze 20 - 30 osób zdobędzie wszystkie 10PK, a tu okazało się, że udało się to tylko 7 startującym. W ten sposób będziemy jesienią dodatkowo zmobilizowani aby zaliczyć wszystkie PK i poprawić czas. Dzięki znajomości terenu zyskaliśmy pewnie nad innymi z 15-20min, ale potem roztrwoniliśmy to przez swoje błędy nawigacyjne no i zaliczyliśmy prawie 40min postojów na trasie więc zdecydowanie jest co poprawić do następnej edycji.
Dane wycieczki:
| Km: | 121.25 | Km teren: | 56.50 | Czas: | 06:15 | km/h: | 19.40 |
| Pr. maks.: | 36.70 | Temperatura: | 14.0 | HRmax: | 170( 86%) | HRavg | 137( 69%) |
| Kalorie: | 3783kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Merida Matts TFS XC 500 | ||
I Ino Boruta
Sobota, 14 kwietnia 2012 | dodano:14.04.2012Kategoria Rajd na Orientację, we dwójkę z bratem
Pierwsze zawody na rowerze w tym roku zaliczone. Była to tylko kameralna impreza na orientację z cyklu Pucharu Borów Tucholskich gdzie łącznie startowało nas 7 drużyn, ale za to za 3zł wpisowego było wszystko czego można oczekiwać od imprezy na orientację: dobrze przygotowana trasa, kolorowa mapa, drożdżówka i żurek na mecie i sprawne zakończenie bez przedłużającego się oczekiwania na wyniki. Jedyne z czego nie mogę być zadowolony to wynik końcowy mojej wspólnej z bratem jazdy - zajęliśmy tylko przed ostatnie miejsce (trochę też przez to, że nie byliśmy na odprawie i nie do końca zdawaliśmy sobie sprawę z pewnego istotnego pkt. w regulaminie). Ale na starcie pojawiło się kilku starych wyjadaczy z tras pieszych na orientację, którzy postanowili potrenować przed harpaganem no i załatwili nas swoim doświadczeniem. Następnym razem powinno pójść lepiej.
Dane wycieczki:
| Km: | 74.32 | Km teren: | 60.00 | Czas: | 04:21 | km/h: | 17.09 |
| Pr. maks.: | 41.98 | Temperatura: | 12.0 | HRmax: | 173( 88%) | HRavg | 134( 68%) |
| Kalorie: | 2630kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Merida Matts TFS XC 500 | ||
V RnO Wygoniec z Kalisk do Czarnej Wody
Sobota, 22 października 2011 | dodano:22.10.2011Kategoria Rajd na Orientację, we dwójkę z bratem
Dzisiaj zaliczony start w lokalnym Rajdzie na Orientacje który wystartował z Kalisk i skończył się w Czarnej Wodzie (no i pierwszy raz startowałem w drużynie wspólnie z bratem). Obsada była dość skromna, bo oprócz nas dwóch na start do Kalisk przyjechało jeszcze tylko 5 innych bikerów i w ten sposób wystartowały łącznie 3 zespoły. Trasa stosunkowo prosta i przyjemna, mapa też bez żadnych większych udziwnień no i doskonale znany nam teren spowodował, że bezkonkurencyjnie wygraliśmy. Jedynie przy pierwszym PK pojechaliśmy trochę nie tak przez co straciliśmy parę minut, a potem to już praktycznie bez żadnych większych problemów. Zawody może nie były najwyższej rangi, ale zawsze lepiej spędzić sobotni ranek na pedałowaniu w pięknych okolicznościach przyrody niż na siedzeniu w domu tym bardziej, że pogoda dzisiaj dopisała. Podany dystans to km przejechane w czasie rajdu plus dojazd z CzW do Kalisk i powrót z bazy rajdu do domu.
Dane wycieczki:
| Km: | 53.60 | Km teren: | 43.00 | Czas: | 02:55 | km/h: | 18.38 |
| Pr. maks.: | 38.50 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
| Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Merida Matts TFS XC 500 | ||
Niedzielna wycieczka
Niedziela, 11 września 2011 | dodano:11.09.2011Kategoria Rekreacja, we dwójkę z bratem
Niedzielna wycieczka w leniwym tempie po okolicach Czarnej Wody, na którą wybrałem się wspólnie z bratem. Chyba już ostatni dzień w tym roku z tak prawdziwie letnią pogodą. Szkoda że dopiero we wrześniu, a nie w sierpniu jak miałem urlop.
Dane wycieczki:
| Km: | 29.56 | Km teren: | 19.00 | Czas: | 01:41 | km/h: | 17.56 |
| Pr. maks.: | 38.50 | Temperatura: | 25.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
| Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Biria Pro RS | ||
Niedzielna wycieczka
Niedziela, 28 sierpnia 2011 | dodano:28.08.2011Kategoria Rekreacja, we dwójkę z bratem
Jak na "niedzielną" wycieczkę przystało tempo było bardziej niż umiarkowane. Do tego jechałem na pożyczonym od taty miejskim rowerze, ale za to udało mi się przejechać już 3tys. km w tym sezonie :)
Dane wycieczki:
| Km: | 38.93 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 02:18 | km/h: | 16.93 |
| Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
| Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | |||
nad jezioro
Niedziela, 21 sierpnia 2011 | dodano:21.08.2011Kategoria Rekreacja, we dwójkę z bratem
Dzisiaj w ramach rozjazdu po wczorajszym maratonie w Suszu wycieczka wspólnie z bratem nad jezioro Czechowskie w tempie turystycznym.
Dane wycieczki:
| Km: | 30.28 | Km teren: | 9.50 | Czas: | 01:34 | km/h: | 19.33 |
| Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
| Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Merida Matts TFS XC 500 | ||
Park Narodowy Borów Tucholskich
Niedziela, 14 sierpnia 2011 | dodano:14.08.2011Kategoria 100km <, Rekreacja, we dwójkę z bratem
Po prawie tygodniowym oczekiwaniu na odpowiednią pogodę, prognoza na sobotę jest na tyle optymistyczna że można będzie zaryzykować całodzienny wypad na rower. Wspólnie z bratem postanawiamy zrealizować od dawna już planowaną wycieczkę z Czarnej Wody do Parku Narodowego Bory Tucholskie. Wstajemy rano przed 8 aby stwierdzić, że póki co pogoda nie jest jednak zbyt łaskawa - na zewnątrz gęsta mgła i wszystko mokre jak po deszczu. Ale że w poniedziałek kończy mi się urlop to wiem, że to już chyba ostatnia szansa aby zrealizować cokolwiek z moich wcześniejszych planów odnośnie urlopowych wojaży rowerowych. Dlatego po śniadaniu ruszamy na rowery i wyjeżdżamy z domu koło 8.30, a na zewnątrz wita nas najpierw mniej więcej coś takiego:

Docieramy najpierw do miejscowości Odry gdzie wjeżdżamy na czarny szlak rowerowy Borów Tucholskich prowadzący od Tucholi do miejscowości Bachorze, która znajduje się praktycznie w samym centrum Parku Narodowego Borów Tucholskich. Początek trasy jest mi już dobrze znany bo już kilka razy miałem okazją przejechać (m.in. za sprawą Kaszeberundy) przez kolejno Karsin, Wiele, Lubnię aż do Leśna (w tej ostatniej miejscowości na szczególną uwagę zasługuje nietypowy zabytkowy drewniany kościół).





Po krótkim postoju w Leśnie, wjeżdżamy na trasę którą oboje poruszamy się pierwszy raz w życiu ale dość sprawnie dojeżdżamy do Drzewcza gdzie znajduje się jedna z bram wjazdowych do Parku Narodowego. Pogoda na szczęście robi się idealna do jazdy rowerem bo w końcu wychodzi słońce. Po drodze zaczynamy już mijać jeziora z których słynie PN Borów Tucholskich. Znajdują się tutaj np. unikatowe jeziora Lobeliowe. Sam park narodowy jest właśnie idealny do zwiedzania rowerem i szczerze polecam tą formę zwiedzenia tego Parku każdemu kto jest w pobliżu.








Oprócz jezior w parku można też zobaczyć np. wydmy sandrowe z których wycięto wszystkie drzewa prawdopodobnie w celu stworzenia wrzosowisk.

Gdy wyjechaliśmy poza granicę parku udaliśmy się do letniskowej stolicy regionu miejscowości Charzykowy na obiad, po drodze przejeżdżając przez Małe Swornegacie :)

Zatrzymaliśmy się też przy pkt. widokowym na jezioro Charzykowskie:

W samych Charzykowych zlokalizowana jest też dość duża przystań żeglarska:

Po obiedzie przyszedł czas na powrót. W nogach mieliśmy już ponad 80km więc wiedzieliśmy że nie będzie łatwo i pewnie zrobimy tegoroczny rekord w długości trasy. Wracaliśmy najpierw jadąc pieszym czerwonym szlakiem im. J. Rydzkowskiego który ponownie poprowadził nas przez PNBT, ale po dość piasczystych 10km dojechaliśmy do kolejnej miejscowości o ciekawej nazwie: Męcikał gdzie masa ludzi udaje się na spływy Brdą.

Czerwonym szlakiem jechaliśmy aż do miejscowości Czerniż, skąd kierowaliśmy się do Czarnej Wody już w mirę najkrótszą drogą, mijając po drodze m.in. takie widoki:

Podsumowując wycieczka była bardzo udana i szkoda, że dopiero na sam koniec urlopu udało mi się zrealizować taki wypad, ale niestety pogoda w te wakacje nie jest zbyt łaskawa.

Docieramy najpierw do miejscowości Odry gdzie wjeżdżamy na czarny szlak rowerowy Borów Tucholskich prowadzący od Tucholi do miejscowości Bachorze, która znajduje się praktycznie w samym centrum Parku Narodowego Borów Tucholskich. Początek trasy jest mi już dobrze znany bo już kilka razy miałem okazją przejechać (m.in. za sprawą Kaszeberundy) przez kolejno Karsin, Wiele, Lubnię aż do Leśna (w tej ostatniej miejscowości na szczególną uwagę zasługuje nietypowy zabytkowy drewniany kościół).





Po krótkim postoju w Leśnie, wjeżdżamy na trasę którą oboje poruszamy się pierwszy raz w życiu ale dość sprawnie dojeżdżamy do Drzewcza gdzie znajduje się jedna z bram wjazdowych do Parku Narodowego. Pogoda na szczęście robi się idealna do jazdy rowerem bo w końcu wychodzi słońce. Po drodze zaczynamy już mijać jeziora z których słynie PN Borów Tucholskich. Znajdują się tutaj np. unikatowe jeziora Lobeliowe. Sam park narodowy jest właśnie idealny do zwiedzania rowerem i szczerze polecam tą formę zwiedzenia tego Parku każdemu kto jest w pobliżu.








Oprócz jezior w parku można też zobaczyć np. wydmy sandrowe z których wycięto wszystkie drzewa prawdopodobnie w celu stworzenia wrzosowisk.

Gdy wyjechaliśmy poza granicę parku udaliśmy się do letniskowej stolicy regionu miejscowości Charzykowy na obiad, po drodze przejeżdżając przez Małe Swornegacie :)

Zatrzymaliśmy się też przy pkt. widokowym na jezioro Charzykowskie:

W samych Charzykowych zlokalizowana jest też dość duża przystań żeglarska:

Po obiedzie przyszedł czas na powrót. W nogach mieliśmy już ponad 80km więc wiedzieliśmy że nie będzie łatwo i pewnie zrobimy tegoroczny rekord w długości trasy. Wracaliśmy najpierw jadąc pieszym czerwonym szlakiem im. J. Rydzkowskiego który ponownie poprowadził nas przez PNBT, ale po dość piasczystych 10km dojechaliśmy do kolejnej miejscowości o ciekawej nazwie: Męcikał gdzie masa ludzi udaje się na spływy Brdą.

most na Brdzie w miejscowości Męcikał© mack86
Czerwonym szlakiem jechaliśmy aż do miejscowości Czerniż, skąd kierowaliśmy się do Czarnej Wody już w mirę najkrótszą drogą, mijając po drodze m.in. takie widoki:

Kapliczka we wsi Rudziny na Kaszubach© mack86
Podsumowując wycieczka była bardzo udana i szkoda, że dopiero na sam koniec urlopu udało mi się zrealizować taki wypad, ale niestety pogoda w te wakacje nie jest zbyt łaskawa.
Dane wycieczki:
| Km: | 145.33 | Km teren: | 51.00 | Czas: | 07:11 | km/h: | 20.23 |
| Pr. maks.: | 42.00 | Temperatura: | HRmax: | 160( 81%) | HRavg | 127( 64%) | |
| Kalorie: | 3500kcal | Podjazdy: | 220m | Rower: | Merida Matts TFS XC 500 | ||







