Moje statystyki

  • Wszystkie kilometry: 36619.10 km
  • Km w terenie: 4862.35 km (13.28%)
  • Czas na rowerze: 80d 12h 29m
  • Prędkość średnia: 18.95 km/h
  • Więcej informacji.
2018 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl Gminy odwiedzone na rowerze:

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mack86.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

100km <

Dystans całkowity:2958.86 km (w terenie 582.50 km; 19.69%)
Czas w ruchu:146:02
Średnia prędkość:20.26 km/h
Maksymalna prędkość:63.88 km/h
Suma podjazdów:1636 m
Maks. tętno maksymalne:185 (94 %)
Maks. tętno średnie:150 (76 %)
Suma kalorii:57105 kcal
Liczba aktywności:22
Średnio na aktywność:134.49 km i 6h 38m
Więcej statystyk

47 Harpagan Bożepole Wielkie

Sobota, 12 kwietnia 2014 | dodano:12.04.2014Kategoria 100km <, Rajd na Orientację
Dzisiaj zaliczyłem piąty w życiu start w chyba najbardziej znanej w naszym kraju imprezie na orientacje - Harpaganie (cztery razy startowałem na rowerze, dzisiaj po raz drugi na trasie TR100). Podsumowując:
  • znalazłem 10 z 12 PK co dało 40/42 pkt. wagowych (odpuściłem dwa najmniej warte PK)
  • do mety dojechałem na 24 minuty przed jej zamknięciem - można więc było pokusić się o zaliczenie jeszcze jednego PK
  • startowałem dzisiaj solo, bo mój etatowy towarzysz - brat Piotrek, nie mógł uczestniczyć
  • jak do tej pory przejechałem w tym roku zaledwie ok. 250km, czyli tyle co nic więc na żaden wyczyn się raczej nie nastawiałem no i z tego co widziałem w bazie udało mi się uplasować w okolicach 60 miejsca

PLUSY:
  • łatwo nie było, ale udało się przejechać ponad 130km bez zaliczenia zgona, co przy niewielkim jak na razie w tym roku przebiegu cieszy
  • bardzo ciekawy teren Harpagana, choć liczne podjazdy dały na pewno w kość 
  • dobra pogoda, nie padało i nie wiało jakoś strasznie, poziom błota w lesie też był na akceptowalnym poziomie
  • udało mi się rozpędzić do prawie 64km/h podczas zjazdu od zbiornika elektrowni do jeziora żarnowieckiego :)
  • z ciekawszych rzeczy to po drodze miałem okazję przejechać obok instalacji do wydobywania gazów łupkowych, drugi raz w życiu wjechałem na jelenią górę, ale nie ma już tam drewnianej wieży widokowej na którą wchodziłem ponad 3 lata temu w trakcie innej imprezy - kaszubskiej włóczęgi
MINUSY:
  • popełniłem strasznego babola w nawigacji podczas dojazdu na PK 11 w okolicach Choczewa co kosztowało mnie co najmniej 20 minut
  • jadąc z PK 11 na PK 9 zamiast wybrać dłuższą, ale pewniejszą trasę asfaltową zdecydowałem się na skrót drogami gruntowymi, co okazało się kosztowną pomyłką
  • zgubiłem jedną śrubkę od tylnego błotnika i mapnik trząsł się tak, że myślałem czasem że zaraz się oderwie, aż zmuszony byłem zrobić postój aby go dokręcić
  • chwilami miałem spory problem aby zredukować biegi z przodu na najmniejszą zębatkę
Startu na pewno nie żałuję i jak na obecne możliwości to nie mam się czego wstydzić, może jesienią uda się wreszcie zaliczyć wszystkie PK z trasy TR100

Dane wycieczki:
Km:133.82Km teren:50.00 Czas:07:28km/h:17.92
Pr. maks.:63.88Temperatura:12.0 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Merida Matts TFS XC 500

Żuławy Wkoło

Niedziela, 29 września 2013 | dodano:02.10.2013Kategoria Opony szosowe, Maraton Szosowy, 100km <
Moje pierwsze podejście do uporania się z pętlą wokół Żuław w maratonie szosowym organizowanym przez Pana Andrzeja Gołębiowskiego. Jednocześnie była to ostatnia impreza z całego cyklu - wcześniej udało mi się wystartować w Kościerzynie i Starogardzie, natomiast odpuściłem Wejherowo i Gdynię. Podsumowując imprezę w wielkim skrócie:

na plus:
- dość przyjemna i płaska trasa - poza kilkoma odcinkami z fatalnym asfaltem gdzie ciężko się na rowerze mtb jechało, nie mówiąc już o rowerach szosowych
- przyjazna atmosfera w trakcie zawodów - w końcu większość ludzi przyjechała tutaj nie po to aby robić wynik, tylko po to aby wspólnie pokonać ciekawą trasę
- pyszna zupa kartoflana na bufecie w Nowym Stawie i ciasto w Jantarze
- pomimo krótkich lecz dość intensywnych opadów deszczu zaraz przed startem to w trzeba przyznać, że pogoda w niedzielę dopisała - co tej jesieni jest prawdziwą rzadkością

na minus:
- moja obecna forma, a raczej jej brak - we wrześniu wybrałem się tylko 3 razy na rower wobec czego nie może dziwić fakt, że zabrakło mi prądu do dalszej jazdy po 90km i dalej to już się tylko kulałem do mety
- sposób lokalizacji bufetów - na pierwszych 60km były aż 3, potem aż do samej mety był tylko jeden na 103km
- połączenie mety rajdu z dożynkami w gminie Ostaszewo - mi osobiście jakoś ten pomysł średnio się podobał. Dane wycieczki:
Km:138.79Km teren:0.00 Czas:05:57km/h:23.33
Pr. maks.:40.58Temperatura:14.0 HRmax:169( 86%)HRavg129( 65%)
Kalorie: 2349kcalPodjazdy:mRower:Merida Matts TFS XC 500

Kociewie Kołem

Niedziela, 15 września 2013 | dodano:15.09.2013Kategoria 100km <, Maraton Szosowy, we dwójkę z bratem
Kociewie Kołem to debiut imprezy z pod szyldu RoverOver w Stolicy Kociewia - Starogardzie Gdańskim. Jak wypadła impreza - na pewno brakowało jej jeszcze rozmachu znanej już powszechnie Kaszebe Rundy i uczestników też było znacznie mniej niż w Kościerzynie, ale to chyba zrozumiałe zważywszy, że to dopiero pierwsza edycja. Do tego pogoda dzisiaj na Kociewiu nie rozpieszczała - rano była mgła i mokro, potem zaczął siąpić deszcz ale na szczęście szybko przestał i do końca już z nieba nie spadła ani kropla, natomiast szosa zrobiła się zupełnie sucha dopiero gdzieś koło 50km. Jakie były plusy naszego wspólnie z bratem występu: przede wszystkim cieszy to, że przez prawie 100km byliśmy wstanie dotrzymać tempa peletonowi gdzie prawie wszyscy oprócz nas jechali na rowerach szosowych. Tutaj na szczególne uznanie zasługuje wynik Piotra, który chyba jako jedyny przejechał dziś prawie 180km rowerem mtb ważącym jakieś 13,5kg na grubych oponach zawstydzając swoim tempem niejednego szosowca. Resztę dystansu przejechaliśmy częściowo w mniejszej grupie a częściowo samemu - ale to przez to, że peleton robił stanowczo zbyt długie przerwy na bufetach. Same bufety były OK - może jedynie było na nich za dużo chleba ze smalcem, który szybko się przejadł. Za to po raz pierwszy na maratonie rowerowym mogłem dzisiaj spróbować domowych nalewek - oby częściej takie zaopatrzenie na bufetach. Dane wycieczki:
Km:174.66Km teren:0.00 Czas:06:25km/h:27.22
Pr. maks.:50.24Temperatura:16.0 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Merida Matts TFS XC 500

Świnoujście Dzień Drugi - Runda po wyspie Uznam

Wtorek, 27 sierpnia 2013 | dodano:30.08.2013Kategoria 100km <, Rekreacja, we dwójkę z bratem
Po wczorajszej rozgrzewce przechodzimy dzisiaj do realizacji bardziej ambitnych planów - celem jest objechanie dookoła wyspy Uznam.

Polsko-Niemiecka granica w Świnoujściu © mack86

Zaczynamy rano od prawie 50km odcinka ścieżki rowerowej prowadzącej wzdłuż wybrzeża Bałtyku od Świnoujścia do Peenemunde. Mijamy po drodze kolejne kurorty dla bardziej i mniej bogatych niemieckich emerytów: Albeck, Heringsdorf, Bansin, Uckeritz, Loddin-Kolpinsee, Koserow, Zinnowitz, Trassenheide, Karlshagen.
Molo w Albeck na Wyspie Uznam © mack86

Jak można zauważyć po liczbie miejscowości niemieckie wybrzeże jest dość mocno zaludnione i do tego turystyka rowerowa jest tutaj dużo bardziej popularna niż u nas, przez co na ścieżce rowerowej panuje dość duży ruch. Przez te 50km mijamy dobrych kilka setek różnych rowerzystów - dominują jednak emeryci na trekingach i rowerach miejskich. Z ciekawszych egzemplarzy to widzieliśmy rowerzystę podróżującego na dość wypaśnej hulajnodze, parę która wiozła na bagażniku zamkniętego w klatce pudla i dziadka jadącego na rowerze wielkości naszego wigry obładowanego ze wszystkich stron sakwami, bagażnikami i przyczepkami tak że ledwie było widać rower z pod tych tobołów.
Wyczynowo Wyprawowa Hulajnoga © mack86

Same kurorty robią lepsze wrażenie od naszych - nie ma w nich na każdym kroku stoisk z badziewiem dla turystów i budek z lodami/goframi/kebabem. Peenemunde to już raczej nie kurort - stoją w nim np. brzydkie bloki z wielkiej płyty co dobrze znamy z osiedli w naszym kraju.
Wjazd do Peenemunde © mack86

Za to o Peenemunde słyszał na pewno każdy kto oglądał sensacje XX wieku z Bogusławem Wołoszańskim - mieściły się w nim zakłady doświadczalne projektujące i testujące prototypowe uzbrojenie dla 3 Rzeszy takie jak broń rakietowa, samoloty odrzutowe czy próby konstrukcji broni jądrowej. Do dzisiaj w stanie nienaruszonym zachowała się tylko elektrownia zaopatrująca cały kompleks w prąd (dzisiaj mieści się w niej muzeum), jednak dojeżdżając na miejsce mija się wiele ruin stanowiących pozostałość po tych strasznych czasach.
Elektrownia Wojskowych Zakładów Doświadczalnych III Rzeszy w Peenemunde © mack86

Pozostałości po Wojskowych Zakładach Doświadczalnych III Rzeszy w Peenemunde © mack86

Muzeum historyczne w Peenemunde © mack86

U-Boot U-461 "Juliett" w Peenemunde © mack86

MiG 21 w barwach NRD na lotnisku w Peenemunde © mack86

Z Peenemunde udajemy się do Wolgastu - największego miasta w okolicy, które jednak nie leży już na wyspie tylko na stałym lądzie. Samo miasto ma dość długą historię i znajduje się w nim kilka zabytkowych budynków.
Most przez rzekę Peenestrom w Wolgast © mack86

Widok na stare miasto w Wolgast © mack86

Dalej jedziemy poprzez pola wzdłuż rzeki Penestroom oddzielającej wyspę od stałego lądu, która blisko swojego ujścia do morza ma już rozmiary całkiem pokaźnego jeziora.
Widok na rzekę Peenestrom (pol. Piana) © mack86

Kolejnym przystankiem na naszej trasie jest Lassan gdzie zatrzymujemy się na małe zakupy i ruszamy dalej poprze niemiecką prowincję trafiając po drodze na co wydaje się być niemożliwe dziurawe niemieckie drogi.
Główna droga przez Lassan © mack86

Jedziemy też trochę po nieutwardzonych ścieżkach, aż w końcu docieramy do mostu ponownie prowadzącego nas na wyspę Uznam.
Most nad rzeką Peenestrom prowadzący na Wyspę Uznam © mack86

Robimy tam jeszcze jeden dłuższy przystanek w miejscowości Uznam, która była historyczną stolicą tej krainy - do dzisiaj można w niej obejrzeć kilka budynków pochodzących jeszcze ze średniowiecza.
Brama Wjazdowa do miasta Usedom na wyspie Uznam © mack86

W nogach mamy już ponad 100km do tego robi się późno i wieje coraz silniej wiatr dlatego zależy nam aby jak najszybciej udać się z powrotem do Świnoujścia dokąd docieramy jadąc przez Stolpe, Garz i rowerowe przejście graniczne w Kamminke. Dane wycieczki:
Km:146.42Km teren:35.00 Czas:07:55km/h:18.50
Pr. maks.:47.88Temperatura:21.0 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Merida Matts TFS XC 500

setka w lipcowym upale

Sobota, 27 lipca 2013 | dodano:29.07.2013Kategoria Rekreacja, we dwójkę z bratem, 100km <
Ostatnio moja aktywność rowerowa ograniczała się prawie wyłącznie tylko do trasy dom-praca-dom, dlatego korzystając z braku planów na najbliższy weekend, umówiłem się z bratem, że wyruszymy w jakąś dłuższą trasę w okolicach Czarnej Wody. Piotrek stanął na wysokości zadania i opracował trasę położoną w słabo dotychczas przez nas spenetrowanych terenach na zachód od Czerska. Prognoza pogody zapowiadała na sobotę rekordowe w tym roku upały, dlatego postanowiliśmy wyruszyć wcześnie rano - co prawda średnio się to udało bo na dobre na trasę wyjechaliśmy dopiero o 6.45 rano. O tej porze temperatura oscylowała jeszcze w granicach 15 st. C, więc było jeszcze dość rześko. Najpierw udajemy się w kierunku miejscowości Szlachta gdzie przejeżdżamy obok sporej żwirowni i cegielni z której zanana jest w okolicy ta wieś.



Następnie przejeżdżamy obok popularnego w okolicy jeziora Ostrowite koło Czerska, na szczęście jest jeszcze stosunkowo wcześnie i zdążyliśmy tam przejechać jeszcze przed inwazją plażowiczów. Jedziemy dalej do Legbąda przez tereny znane nam z 43 edycji Harpagana, korzystając z szlaków turystycznych oznaczonych w gminie Czersk i Cekcyn.



Do Legbąda docieramy koło 9 rano i zaczynamy odczuwać nadchodzące upały. decydujemy się na pierwszą przerwę pod sklepem gdzie zaopatrujemy się w śniadanie w postaci szneka z glancem, banana i loda na patyku dla każdego. Rowery przez jakieś 20 minut stoją w pełnym słońcu i gdy ruszamy ponownie termometr w liczniku pokazuje prawie 40st. C.

Most na Wielkim Kanale Brdy w okolicach miejscowości Legbąd © mack86


Dalej jedziemy kawałek dość ruchliwą drogą asfaltową wiodącą z Czerska do Tucholi, gdzie brakuje niestety pobocza przez co zdarzają się ze dwa samochody, które wyprzedzają nas w bardzo małej odległość. Na szczęście jedziemy tak tylko z 5km aż dojeżdżamy do Leśnego Kompleksu Promocyjnego w Woziwodzie.



LKP w Woziwodzie znamy już z licznych wycieczek pieszych i samochodowych, tym razem mamy jednak okazję pierwszy raz pokonać prawie 6km ścieżkę edukacyjną na rowerach. Naszym następnym przystankiem ma być Rytel, dokąd jedziemy mało uczęszczaną drogą asfaltową przez las. Przed samym Rytlem jedziemy wzdłuż Wielkiego Kanału Brdy. Dzięki bliskości kanału i cienia rzucanego przez drzewa odczuwalna temperatura jest dużo niższa od upałów panujących na otwartych przestrzeniach.



W Rtylu mamy kolejny przystanek pod sklepem gdzie uzupełniamy w naszych organizmach zapas jedzenia i płynów. Następnie postanawiamy skierować się do miejscowości Mylof gdzie znajduje się zapora na Wielkim Kanale Brdy oraz gdzie rozpoczynają się liczne spływy kajakowe zarówno na kanale jak i na samej rzece Brdzie.



Z Mylofu wracamy z powrotem do Rytla, korzystając jednak tym razem z piaszczystych leśnych dróg. Temperatura coraz bardziej się podnosi i jedzie się już coraz gorzej. W Rytlu wjeżdżamy na wybudowany w tym roku szlak rowerowy Kaszubska Marszruta, który prowadzi z Brus do Czerska. Szlak posiada utwardzoną nawierzchnię (co prawda nie asfaltową - ale, że my jedziemy na rowerach mtb to wcale nam to nie przeszkadza).



Szlakiem jedzie się bardzo fajnie i mam tylko nadzieję, że gminy będą go dalej utrzymywały tak aby nie zarósł. Dzięki temu szlakowi sprawnie docieramy do Czerska i udajemy się w ostatni etap naszej podróży - 10km asfaltem przez kilka okolicznych wiosek i wyjeżdżamy na pola przed Czarną Wodą. Ostatnie 10km jedzie się już naprawdę ciężko - temperatura dochodzi do 35st. C, jedziemy przez pola, więc cienia brak i do tego mamy już pusto w bidonach, ale docieramy do domu szczęśliwie i w jednym kawałku. Dane wycieczki:
Km:101.20Km teren:35.00 Czas:05:10km/h:19.59
Pr. maks.:34.89Temperatura:29.0 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Merida Matts TFS XC 500

Kaszebe Runda 2013

Niedziela, 26 maja 2013 | dodano:28.05.2013Kategoria Maraton Szosowy, Opony szosowe, 100km <
Start w tej edycji stał pod znakiem walki z pogodą, brakiem formy i dodatkowo z kontuzją kolana. Rano było zimno (około 9st. C), mokro (prawie całą noc przed startem padało), wietrznie (to akurat nie zmieniło się aż do samej mety) i pochmurno. Czyli jednym słowem idealne warunki do jazdy na rowerze, a ja na dodatek zabrałem ze sobą tylko krótkie spodenki :-P

Przez głowę przechodzi mi nawet koncept aby maksymalnie opóźnić start w nadziei na poprawę pogody, ale po sprawdzeniu prognozy wyszło na to, że temperatura będzie się dopiero delikatnie ocieplać do dopiero koło 11 więc nie było sensu czekać. Tak więc stawiam się na starcie punktualnie o 8.30 wybierając w tym roku (bardzo słusznie zresztą) dystans 120km. Widok innych kolarzy którzy zgromadzili się licznie w Kościerzynie (łącznie na 3 dystansach wystartowało prawie 900 osób!) podnosi mnie na duchu, że może nie będzie dzisiaj tak źle i nie można w końcu pękać z powodu paru chmurek i kilku kałuż.

Na starcie staram się za wszelką cenę załapać na koło grupie szosowców, udaje mi się to z wielkim wysiłkiem przez jakieś 11km, po czym odpadam na pierwszym większym podjeździe i stwierdzam że dalsza pogoń nie ma najmniejszego sensu. Na szczęście początkowo jedzie się głównie przez las więc jest naturalna osłona przed wiatrem i peleton nie jest potrzebny.

W okolicach 20km dogania mnie kolega jadący samotnie na szosie, który jedzie w odpowiadającym mi tempie więc szybko wskakuję mu na koło. Zaczynamy rozmawiać, kolega ma na imię Paweł, przyjechał na KR z Warszawy i startuje tutaj 4 raz. W trakcie jazdy opowiada mi o:
A) zaletach włoskich Dolomitów jako o najlepszym miejscu na spędzanie zarówno zimowego jak i letniego urlopu,
B) Swoich startach w Vatterrundan - Szwedzkiej imprezie (podobno największej imprezie kolarskiej w Europie dla amatorów) od, której wziął się pomysł na zorganizowanie u nas KR,
C) amerykańskich jeansach - nie do zdarcia przez 15 lat użytkowania
D) swoim starcie w pucharze polski w maratonach szosowych w Radkowie

W ten sposób jedziemy wspólnie gdzieś do okolic 90km zliczając po drodze bufety w Borsku, Sominie i Płócznie, mijając po drodze ze dwa tuziny pechowców którzy przebili oponę na wyjątkowo dziurawych drogach w powiecie Kościerskim.

Jedzie mi się dobrze mniej więcej do drugiego bufetu (60km), potem coraz trudniej przychodzi mi utrzymywanie tempa kolegi na szosie. Wychodzi brak przejechanych km tym roku. Tej wiosny przerzuciłem się bardziej na bieganie niż na kolarstwo, przez co zaniedbałem zupełnie treningi i jeździłem na rowerze głownie użytkowo do pracy.

Około 90km pojawiają się problemy z prawym kolanem - przy każdym obrocie korbą zaczynam odczuwać dyskomfort z tyłu kolana. Niestety problem z każdym km narasta, kolega Paweł mi odjeżdża, a sama jazda sprawia mi już coraz mniej przyjemności i tak wlokę się ostatnie 30km myśląc o mecie.

Do Kościerzyny powracam po 5,5h jazdy z czego jakieś 0,5h poświęciłem na konsumpcję na jak zwykle świetnie wyposażonych bufetach. Wynik znacznie gorszy od tego z przed 2 lat, ale wtedy nic mnie nie bolało i mogłem cisnąc do samej mety. Na mecie zasłużony masaż, obiad i piwo - nawet słońce w końcu przebiło się przez chmury i zrobiło się wreszcie trochę cieplej (niestety jazda w krótkich gaciach nie była przy tej pogodzie dobrym pomysłem).

Podsumowując potwierdza się hasło, że aby jeździć to trzeba jeździć. Ja w tym roku wyglądam z treningami bardzo słabo więc żadnej rewelacji nie było no i jeszcze pierwszy raz w życiu pojawiły mi się problemy z kolanami. Dane wycieczki:
Km:127.00Km teren:0.00 Czas:05:17km/h:24.04
Pr. maks.:50.22Temperatura:12.0 HRmax:155( 79%)HRavg139( 70%)
Kalorie: 3287kcalPodjazdy:mRower:Merida Matts TFS XC 500

jesienna setka

Piątek, 23 listopada 2012 | dodano:25.11.2012Kategoria 100km <, Opony szosowe, Trening
Korzystając z nadzwyczajnego dnia wolnego w pracy wybrałem się na spontaniczny wypad na rower i tak mi jakoś wyszła z tego późno-listopadowa setka. Pierwszy raz udało mi się przejechać taki dystans w średnio sprzyjających warunkach pogodowych - jak wyjeżdżałem koło 10 z Gdyni to co prawda świeciło jeszcze słońce ale jak już dojechałem do Gdańska to pojawiła się niska mgła, a wilgoć i niska temperatura spowodowały konieczność wyjęcia wiatrówki z plecaka (gdyby nie ona to chyba cały wypad by się nie udał). Trasa wiodła z Gdyni poprzez Gdańsk, Wyspę Sobieszewską, Kiezmark, Cedry Wielkie i z powrotem do Gdyni. Oprócz wiatrówki doceniłem także nowo zakupione ochraniacze na buty - wreszcie nogi nie zamarzały mi po godzinie kręcenia jak to było w poprzednich sezonach.

Na uwagę zasługuje fakt, że w trakcie dzisiejszej wycieczki przejechałem km nr 10.000 na mojej Meridzie. Co prawda od momentu jej zakupu wymieniłem już sporo podzespołów, ale na dobrą sprawę to sprzęt rodem z egzotycznego Tajwanu nigdy mnie nie zawiódł. Oby tak było przez następne 10tys. km Dane wycieczki:
Km:108.15Km teren:0.70 Czas:05:58km/h:18.13
Pr. maks.:37.02Temperatura:4.0 HRmax:151( 77%)HRavg127( 64%)
Kalorie: 2665kcalPodjazdy:mRower:Merida Matts TFS XC 500

III InO Błędzino

Sobota, 1 września 2012 | dodano:03.09.2012Kategoria 100km <, Rajd na Orientację, we dwójkę z bratem
Po długiej przerwie znowu udało się wystartować w imprezie na orientację - wspólnie z bratem wybraliśmy się w sam środek borów tucholskich, gdzie z dala od cywilizacji mogliśmy wystartować w zawodach z lokalnego cyklu Pucharu Borów Tucholskich. Na start postanowiliśmy dojechać na kołach i już przed 8 wyjeżdżamy z Czarnej Wody bo czeka nas prawie 30km odcinek dojazdowy na szczęście w większości po dobrze utrzymanym asfalcie. Na miejscu dowiadujemy się, że oprócz nas startować będzie jeszcze 5 innych drużyn, więc frekwencja skromna, ale tak to już jest na zawodach z tego cyklu. Do tego organizatorzy fundują nam niemiłą niespodziankę w postaci zaledwie 90min limitu czasu na pokonanie trasy liczącej około 30km. Oczywiście jest to nie do wykonania, wystarczyło że przez prawie 20minut szukaliśmy PK5, który jak się potem okazało zniknął (albo został zabrany na pamiątkę przez licznych tego dnia w lesie grzybiarzy) i już praktycznie wykorzystaliśmy 1/3 dostępnego czasu, a PK w lesie było rozlokowanych 23. Zwijaliśmy się jak w ukropie, przekroczyliśmy nawet czas o 10min, a i tak zaliczyliśmy zaledwie 6 pkt. kontrolnych przejeżdżając w tym czasie jakieś 12km, bo część pkt położona była w takich miejscach, że trzeba było zejść z roweru i podejść fragmenty na piechotę. Trochę szkoda, że ograniczony czas nie pozwolił na zwiedzenie większej ilości trasy, bo tereny do takiej imprezy i lokalizacja PK były naprawdę ciekawe. Po zakończeniu pojechaliśmy jeszcze zaliczyć treningowo kilka innych punktów, bo metę zamykali dopiero o 18.00 i w ten sposób dojechaliśmy do miejscowości Stara Rzeka, czyli miejsca gdzie nie tak dawno temu przechodziła ogromna trąba powietrzna - do dzisiaj leżą tam połamane jak zapałki drzewa. Potem postanowiliśmy wrócić do domu okrężną drogą zaliczając po drodze Osie, Tleń i Śliwice dzięki czemu zaliczyliśmy kolejną w tym roku trasę ponad 100km. Nie mieliśmy przy sobie aparatu więc relacji foto niestety nie będzie. Dane wycieczki:
Km:106.11Km teren:36.00 Czas:05:45km/h:18.45
Pr. maks.:38.73Temperatura:19.0 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie: 2224kcalPodjazdy:mRower:Merida Matts TFS XC 500

kociewskie szlaki rowerowe

Sobota, 18 sierpnia 2012 | dodano:21.08.2012Kategoria 100km <, Rekreacja, we dwójkę z bratem
Korzystając z ostatnich chyba w tym roku upałów w trakcie lata, wyruszamy wspólnie z bratem z Czarnej Wody do Starogardu i z powrotem korzystając w tym celu prawie w całości z Kociewskich Szlaków rowerowych jakie zostały wytyczone w naszym powiecie ponad dwa lata temu. W trakcie wycieczki zaliczyliśmy w całości lub tylko fragmentarycznie 4 takie szlaki: niebieski z czarnej wody do Starogardu, w drodze powrotnej były to zielony, niebieski i na końcu czerwony. Niestety zawieruszyła mi się gdzieś mapa z nazwami tych szlaków, a z niewiadomych dla mnie przyczyn nie działa strona internetowa ma której były mapy dostęne on-line. Przy okazji znaleźliśmy kilka nowych ciekawych miejsc jak niszczejący dwór w Nowej Wsi Rzecznej pod Starogardem czy składowisko odpadów w Starym Lesie - wielokrotnie przejeżdżaliśmy w pobliżu samochodem, ale dopiero z perspektywy roweru udaje się coś takiego zlokalizować. Nadmiar słońca i ogólna duchota powodowały jednak dość szybkie zmęczenie, przez co na koniec jechało się już dość ciężko pomimo tego że łączna długość wycieczki wyniosła niewiele ponad 100km. Niebawem powinienem dodać też jakąś relację fotograficzną. Dane wycieczki:
Km:100.88Km teren:55.00 Czas:05:17km/h:19.09
Pr. maks.:38.07Temperatura:26.0 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Merida Matts TFS XC 500

Żuławy Wzdłuż Wisły

Niedziela, 5 sierpnia 2012 | dodano:12.08.2012Kategoria 100km <, Rekreacja, we dwójkę z bratem
Ostatni dzień urlopu i ostatnia szansa aby gdzieś dalej pojechać. Pogoda ma tym razem być lepsza niż w piątek gdy jechaliśmy wspólnie z bratem do Wejherowa - zapowiada się duszny i prany dzień, a padać ma ewentualnie jedynie wieczorem. Do roweru po raz pierwszy od KaszebeRundy zakładam opony szosowe i ruszamy na Żuławy co robi się już pewnego rodzaju tradycją moich wspólnych z bratem wyjazdów wakacyjnych. Plan mamy ambitny bo chcemy przejechać przez Wyspę Sobieszewską do mostu na Wiśle w Kiezmarku i później jechać wschodnim brzegiem Wisły aż do Tczewa po czym powrót do 3miasta. Rano koło godziny 8 udaje nam się jeszcze w miarę bezboleśnie przejechać przez zatłoczoną o tej porze roku nadmorską ścieżkę rowerową i sprawnie docieramy do Sobieszewa. Tam pierwszy przystanek przy sklepie i ruszamy dalej, powoli jednak zaczyna przeszkadzać temperatura - na słońcu dochodzi do 33st.C. W Kiezmarku przejeżdżamy po raz pierwszy tego dnia przez Wisłę, korzystając z mostu na drodze krajowej nr 7, po którym jedziemy korzystając z pasa technicznego o szerokości takiej że ledwo mieści się na nim jeden rower. Dalej jedziemy już przez właściwe Żuławy mijając po drodze takie ciekawe miejscowości jak Ostaszewo i Lichnowy aż docieramy do mostu Lisewskiego po którym przejeżdżamy do Tczewa. Sam most to bardzo ciekawa konstrukcja zbudowana w połowie XIX wieku przez Niemców - w czasie wojny dwa razy był zburzony, potem odbudowywany - jednak na dzień dzisiejszy ze względu na zły stan techniczny jest zamknięty dla ruchu kołowego dzięki czemu jest nie lada atrakcją na piesze i rowerowe wycieczki. W Tczewie zaliczmy postój przy biedronce i wracamy z powrotem jadąc przez Czatkowy i Suchy Dąb. Na horyzoncie znowu pojawiają się ciemne chmury, tym razem mamy jednak szczęście i mijają nas bokiem. Ale żeby nie było za dobrze to skoro udało nam się uniknąć zmoczenia od góry mieliśmy tym razem zmoknąć od wody podrywanej z asfaltu przez koła naszych rowerów. Szczególnie koło rafinerii opady musiały być znaczne, bo czekały na nas obfite kałuże na asfalcie.



Rezerwat Ptasi Raj na Wyspie Sobieszewskiej © mack86


Para Bocianów sfotografowana na wyspie sobieszewskiej © mack86


Przejazd przez most na wisle w Kiezmarku © mack86


Dom podcieniowy w Nowej Kościelnicy Na Żuławach © mack86


Most lisewski przez Wisłę w Tczewie © mack86


Przejazd przez most Lisewski w Tczewie © mack86


Zamknięty dla ruchu most lisewski w Tczewie © mack86


Tczew mistem Tour de Pologne © mack86
Dane wycieczki:
Km:151.63Km teren:0.50 Czas:07:03km/h:21.51
Pr. maks.:39.44Temperatura:30.0 HRmax:139( 70%)HRavg118( 60%)
Kalorie: 3250kcalPodjazdy:mRower:Merida Matts TFS XC 500

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl