Moje statystyki

  • Wszystkie kilometry: 36695.68 km
  • Km w terenie: 4862.35 km (13.25%)
  • Czas na rowerze: 80d 16h 04m
  • Prędkość średnia: 18.95 km/h
  • Więcej informacji.
2018 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl Gminy odwiedzone na rowerze:

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mack86.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Maraton Szosowy

Dystans całkowity:782.99 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:31:02
Średnia prędkość:25.23 km/h
Maksymalna prędkość:52.40 km/h
Suma podjazdów:776 m
Maks. tętno maksymalne:173 (88 %)
Maks. tętno średnie:150 (76 %)
Suma kalorii:13228 kcal
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:156.60 km i 6h 12m
Więcej statystyk

Żuławy Wkoło

Niedziela, 29 września 2013 | dodano:02.10.2013Kategoria Opony szosowe, Maraton Szosowy, 100km <
Moje pierwsze podejście do uporania się z pętlą wokół Żuław w maratonie szosowym organizowanym przez Pana Andrzeja Gołębiowskiego. Jednocześnie była to ostatnia impreza z całego cyklu - wcześniej udało mi się wystartować w Kościerzynie i Starogardzie, natomiast odpuściłem Wejherowo i Gdynię. Podsumowując imprezę w wielkim skrócie:

na plus:
- dość przyjemna i płaska trasa - poza kilkoma odcinkami z fatalnym asfaltem gdzie ciężko się na rowerze mtb jechało, nie mówiąc już o rowerach szosowych
- przyjazna atmosfera w trakcie zawodów - w końcu większość ludzi przyjechała tutaj nie po to aby robić wynik, tylko po to aby wspólnie pokonać ciekawą trasę
- pyszna zupa kartoflana na bufecie w Nowym Stawie i ciasto w Jantarze
- pomimo krótkich lecz dość intensywnych opadów deszczu zaraz przed startem to w trzeba przyznać, że pogoda w niedzielę dopisała - co tej jesieni jest prawdziwą rzadkością

na minus:
- moja obecna forma, a raczej jej brak - we wrześniu wybrałem się tylko 3 razy na rower wobec czego nie może dziwić fakt, że zabrakło mi prądu do dalszej jazdy po 90km i dalej to już się tylko kulałem do mety
- sposób lokalizacji bufetów - na pierwszych 60km były aż 3, potem aż do samej mety był tylko jeden na 103km
- połączenie mety rajdu z dożynkami w gminie Ostaszewo - mi osobiście jakoś ten pomysł średnio się podobał. Dane wycieczki:
Km:138.79Km teren:0.00 Czas:05:57km/h:23.33
Pr. maks.:40.58Temperatura:14.0 HRmax:169( 86%)HRavg129( 65%)
Kalorie: 2349kcalPodjazdy:mRower:Merida Matts TFS XC 500

Kociewie Kołem

Niedziela, 15 września 2013 | dodano:15.09.2013Kategoria 100km <, Maraton Szosowy, we dwójkę z bratem
Kociewie Kołem to debiut imprezy z pod szyldu RoverOver w Stolicy Kociewia - Starogardzie Gdańskim. Jak wypadła impreza - na pewno brakowało jej jeszcze rozmachu znanej już powszechnie Kaszebe Rundy i uczestników też było znacznie mniej niż w Kościerzynie, ale to chyba zrozumiałe zważywszy, że to dopiero pierwsza edycja. Do tego pogoda dzisiaj na Kociewiu nie rozpieszczała - rano była mgła i mokro, potem zaczął siąpić deszcz ale na szczęście szybko przestał i do końca już z nieba nie spadła ani kropla, natomiast szosa zrobiła się zupełnie sucha dopiero gdzieś koło 50km. Jakie były plusy naszego wspólnie z bratem występu: przede wszystkim cieszy to, że przez prawie 100km byliśmy wstanie dotrzymać tempa peletonowi gdzie prawie wszyscy oprócz nas jechali na rowerach szosowych. Tutaj na szczególne uznanie zasługuje wynik Piotra, który chyba jako jedyny przejechał dziś prawie 180km rowerem mtb ważącym jakieś 13,5kg na grubych oponach zawstydzając swoim tempem niejednego szosowca. Resztę dystansu przejechaliśmy częściowo w mniejszej grupie a częściowo samemu - ale to przez to, że peleton robił stanowczo zbyt długie przerwy na bufetach. Same bufety były OK - może jedynie było na nich za dużo chleba ze smalcem, który szybko się przejadł. Za to po raz pierwszy na maratonie rowerowym mogłem dzisiaj spróbować domowych nalewek - oby częściej takie zaopatrzenie na bufetach. Dane wycieczki:
Km:174.66Km teren:0.00 Czas:06:25km/h:27.22
Pr. maks.:50.24Temperatura:16.0 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Merida Matts TFS XC 500

Kaszebe Runda 2013

Niedziela, 26 maja 2013 | dodano:28.05.2013Kategoria Maraton Szosowy, Opony szosowe, 100km <
Start w tej edycji stał pod znakiem walki z pogodą, brakiem formy i dodatkowo z kontuzją kolana. Rano było zimno (około 9st. C), mokro (prawie całą noc przed startem padało), wietrznie (to akurat nie zmieniło się aż do samej mety) i pochmurno. Czyli jednym słowem idealne warunki do jazdy na rowerze, a ja na dodatek zabrałem ze sobą tylko krótkie spodenki :-P

Przez głowę przechodzi mi nawet koncept aby maksymalnie opóźnić start w nadziei na poprawę pogody, ale po sprawdzeniu prognozy wyszło na to, że temperatura będzie się dopiero delikatnie ocieplać do dopiero koło 11 więc nie było sensu czekać. Tak więc stawiam się na starcie punktualnie o 8.30 wybierając w tym roku (bardzo słusznie zresztą) dystans 120km. Widok innych kolarzy którzy zgromadzili się licznie w Kościerzynie (łącznie na 3 dystansach wystartowało prawie 900 osób!) podnosi mnie na duchu, że może nie będzie dzisiaj tak źle i nie można w końcu pękać z powodu paru chmurek i kilku kałuż.

Na starcie staram się za wszelką cenę załapać na koło grupie szosowców, udaje mi się to z wielkim wysiłkiem przez jakieś 11km, po czym odpadam na pierwszym większym podjeździe i stwierdzam że dalsza pogoń nie ma najmniejszego sensu. Na szczęście początkowo jedzie się głównie przez las więc jest naturalna osłona przed wiatrem i peleton nie jest potrzebny.

W okolicach 20km dogania mnie kolega jadący samotnie na szosie, który jedzie w odpowiadającym mi tempie więc szybko wskakuję mu na koło. Zaczynamy rozmawiać, kolega ma na imię Paweł, przyjechał na KR z Warszawy i startuje tutaj 4 raz. W trakcie jazdy opowiada mi o:
A) zaletach włoskich Dolomitów jako o najlepszym miejscu na spędzanie zarówno zimowego jak i letniego urlopu,
B) Swoich startach w Vatterrundan - Szwedzkiej imprezie (podobno największej imprezie kolarskiej w Europie dla amatorów) od, której wziął się pomysł na zorganizowanie u nas KR,
C) amerykańskich jeansach - nie do zdarcia przez 15 lat użytkowania
D) swoim starcie w pucharze polski w maratonach szosowych w Radkowie

W ten sposób jedziemy wspólnie gdzieś do okolic 90km zliczając po drodze bufety w Borsku, Sominie i Płócznie, mijając po drodze ze dwa tuziny pechowców którzy przebili oponę na wyjątkowo dziurawych drogach w powiecie Kościerskim.

Jedzie mi się dobrze mniej więcej do drugiego bufetu (60km), potem coraz trudniej przychodzi mi utrzymywanie tempa kolegi na szosie. Wychodzi brak przejechanych km tym roku. Tej wiosny przerzuciłem się bardziej na bieganie niż na kolarstwo, przez co zaniedbałem zupełnie treningi i jeździłem na rowerze głownie użytkowo do pracy.

Około 90km pojawiają się problemy z prawym kolanem - przy każdym obrocie korbą zaczynam odczuwać dyskomfort z tyłu kolana. Niestety problem z każdym km narasta, kolega Paweł mi odjeżdża, a sama jazda sprawia mi już coraz mniej przyjemności i tak wlokę się ostatnie 30km myśląc o mecie.

Do Kościerzyny powracam po 5,5h jazdy z czego jakieś 0,5h poświęciłem na konsumpcję na jak zwykle świetnie wyposażonych bufetach. Wynik znacznie gorszy od tego z przed 2 lat, ale wtedy nic mnie nie bolało i mogłem cisnąc do samej mety. Na mecie zasłużony masaż, obiad i piwo - nawet słońce w końcu przebiło się przez chmury i zrobiło się wreszcie trochę cieplej (niestety jazda w krótkich gaciach nie była przy tej pogodzie dobrym pomysłem).

Podsumowując potwierdza się hasło, że aby jeździć to trzeba jeździć. Ja w tym roku wyglądam z treningami bardzo słabo więc żadnej rewelacji nie było no i jeszcze pierwszy raz w życiu pojawiły mi się problemy z kolanami. Dane wycieczki:
Km:127.00Km teren:0.00 Czas:05:17km/h:24.04
Pr. maks.:50.22Temperatura:12.0 HRmax:155( 79%)HRavg139( 70%)
Kalorie: 3287kcalPodjazdy:mRower:Merida Matts TFS XC 500

Kaszebe Runda 2012

Sobota, 26 maja 2012 | dodano:28.05.2012Kategoria Maraton Szosowy, Opony szosowe, 100km <
Życiowy rekord w odległości przejechanej jednego dnia na rowerze pobity przy okazji Kaszebe Rundy 2012. Łatwo na pewno nie było ale po kolei...

Najpierw spóźniłem się na start swojej grupy, a specjalnie wybrałem ostatnią grupę startującą na 220km o 8.00 rano aby nie wstawać o 6 rano. Niestety w momencie gdy skończyłem skręcać rower po podróży obok mnie przejechał 4 osobowy peleton, który miał wyruszyć razem ze mną. Na linii startu stawiam się o 8.05 i przypominam sobie że jeszcze nie zmieniłem obwodu koła w ustawieniach licznika po przełożeniu opon szosowych, na szczęście w ostatniej chwili udaje mi się to poprawić i ruszam w drogę.

Pierwsze 100km mija szybko, łatwo i przyjemnie. Najpierw wiozę się 20km na kole jednego szosowca, ale po tym gdy mi w końcu odjeżdża, dogania mnie inna grupa, z którą jadę wspólnie aż do rozjazdu tras. Jazda w takim peletonie to piękna sprawa i od razu odczułem silną potrzebę nabycia roweru szosowego :) Niestety na 56km peleton odbił w prawo, a ja jako jedyny pojechałem w lewo na dystans 220km.

Potem było chyba najprzyjemniejsze 12km całej trasy aż do bufetu w miejscowości Laska (gładki asfalt, cień od drzew i tylko dwa samochody na całym tym odcinku). Na bufecie w Lasce udaje mi się wreszcie dogonić kogoś z mojego dystansu, i tak śmigam razem z kolegą Leszkiem który jedzie na trekingu aż do Charzykowych z średnią prędkością koło 27km. Ostatnie 5km przed Charzykowami to już początki kryzysu, kolega mi odjeżdża, ale siłą rozpędu docieram do bufetu w dość dobrym tempie.

Tam obiad w postaci makaronu i pomidorówki i ruszam w chyba najgorszy fragment trasy czyli ponad 50km odcinek od Charzykowych pod Chojnicami, aż do Udropia pod Bytowem. W skrócie: dziurawy asfalt na poboczu, dość duży ruch samochodów, mało cienia i osłony przed wiejącym w twarz wiatrem. Do tego słabnę z kilometra na kilometr, i gdyby nie bufet w Lipnicy to pewnie bym zszedł z trasy. Strasznie daje mi się we znaki moje nowe siodełko San Marco Arami (nie wiem czy jednak nie wrócę do poprzedniego).

Po zjechaniu z drogi na Bytów wiatr przestał wiać w twarz i od razu jedzie się lepiej, i tak jakoś się toczę od jednego bufetu do drugiego. Po drodze, mając jeszcze prawie 50km do mety mijają mnie dwa samochody z rowerami na dachu - to właśnie wracają już do domu uczestnicy krótszych tras, co oczywiście wpływa ujemnie na morale. Na bufetach pustki i widać, że obsługa myśli już przede wszystkim o pakowaniu się. Humor trochę się poprawia jak mijam na trasie ostatnich maruderów z krótszych tras. Moja prędkość przekracza 20km/h już tylko na zjazdach, ale udaje mi się jeszcze dogonić dwa razy pewnego rowerzystę, który z niewiadomych mi powodu przyjął strategie, że nie będzie się zatrzymywał na bufetach, tylko samemu wolał zatrzymać się gdzieś w krzakach i jeść swoje kanapki.

Zbliżająca się Kościerzyna działa na mnie jednak pobudzająco i na ostatnich 15km czyli gdzieś tak od okolic Stężycy znowu udaje mi się chwilami rozpędzić rower do 30km/h, i w ten sposób docieram do mety po 9:43h od startu, ustanawiając swój rekord życiowy. Momentami na trasie napędzałem swój rower już silą woli a nie mięśni, jednak nie żałuję że pojechałem na najdłuższy dystans i za rok na pewno spróbuje jeszcze raz ale tym razem już na pewno na rowerze szosowym. Dane wycieczki:
Km:220.64Km teren:0.00 Czas:08:51km/h:24.93
Pr. maks.:50.69Temperatura:20.0 HRmax:172( 87%)HRavg140( 71%)
Kalorie: 4875kcalPodjazdy:776mRower:Merida Matts TFS XC 500

Kaszeberunda 2011

Sobota, 28 maja 2011 | dodano:30.05.2011Kategoria 100km <, Opony szosowe, Maraton Szosowy
Mój życiowy debiut w maratonie szosowym zaliczony. Co prawda Kaszeberunda to specyficzny maraton, gdzie nie ma końcowej klasyfikacji z miejscami, a liczy się przede wszystkim satysfakcja z pokonanego dystansu. W moim przypadku było to 121km i choć zdarzyło mi się już przejechać dłuższe dystanse, to nigdy w tak szybkim tempie. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że mogę wyciągnąć tak wysoką średnią na moim mtb. Impreza spodobała mi się na tyle, że postaram się ją na stałe włączyć do mojego kalendarza startowego. Za rok marzy mi się pokonanie pełnej pętli 225km (najlepiej jak do tego czasu dorobię się szosówki :). Na szczególną uwagę zasługują wypaśne bufety gdzie naprawdę można było się najeść i napić do syta takich specjałów jak chleb ze smalcem, drożdżówka własnego wypieku czy pomidorówka z ryżem. Do tego stopnia, że zrezygnowałem z zatrzymywania się na dwóch ostatnich bufetach bo byłem tak najedzony, że nie zmieściłbym więcej. Mój końcowy czas wyniósł 4h 55min razem z czasem postoju na bufetach (samej jazdy było nieco ponad 4,5h).

Pakowanie roweru i ekspozycja pamiątek po Kaszeberunda 2011 © mack86


Moja Merida oparta o płot na bufecie w Sominach w trakcie KR 2011 © mack86


Bufet w Sominach w trakcie Kaszeberunda 2011 © mack86


Swojskie jedzenie na bufecie w Sominach w trakcie KR 2011 © mack86


Meta Kaszeberundy na rynku w Kościerzynie © mack86
Dane wycieczki:
Km:121.90Km teren:0.00 Czas:04:32km/h:26.89
Pr. maks.:52.40Temperatura:18.0 HRmax:173( 88%)HRavg150( 76%)
Kalorie: 2717kcalPodjazdy:mRower:Merida Matts TFS XC 500

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl