Moje statystyki

  • Wszystkie kilometry: 37149.19 km
  • Km w terenie: 4862.35 km (13.09%)
  • Czas na rowerze: 81d 13h 52m
  • Prędkość średnia: 18.97 km/h
  • Więcej informacji.
2018 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl Gminy odwiedzone na rowerze:

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mack86.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Rajd na Orientację

Dystans całkowity:1308.10 km (w terenie 634.82 km; 48.53%)
Czas w ruchu:74:49
Średnia prędkość:17.48 km/h
Maksymalna prędkość:63.88 km/h
Maks. tętno maksymalne:185 (94 %)
Maks. tętno średnie:145 (73 %)
Suma kalorii:31373 kcal
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:93.44 km i 5h 20m
Więcej statystyk

XLVI Rajd na orientację Pierwiosnki

Sobota, 9 kwietnia 2011 | dodano:09.04.2011Kategoria Rajd na Orientację
Dzisiaj drugi raz z kolei wystartowałem w RnO Pierwiosnki organizowanym w okolicach mojej rodzinnej miejscowości Czarna Woda. W zeszłym roku pomimo bardzo słabej nawigacji udało mi się zająć 2 miejsce, dzisiaj natomiast odniosłem swoje pierwsze w życiu zwycięstwo w zawodach rowerowych :) Ale żeby nie przeceniać sukcesu, to należy dodać ze oprócz mnie jechało tylko 5 innych rowerzystów, bo impreza ta przeznaczona jest raczej dla piechurów i dopiero drugi raz w historii odbyła się również trasa rowerowa. W porównaniu z poprzednim rokiem znacznie udało mi się poprawić nawigację, dzięki czemu odnalazłem 10 z 11 pkt. kontrolnych. Na mecie co prawda dowiedziałem się że 4 z nich to były stowarzysze, ale i tak jestem zadowolony. Teraz przydałoby się wystartować w jakiejś większej imprezie, ale przyszłotygodniowego Harpagana jednak odpuszczam, bo na takie ekstrema po zimowej hibernacji jest jednak za wcześnie. Ale już na jesienną edycję stawię się na 100%. Dane wycieczki:
Km:50.59Km teren:44.00 Czas:03:18km/h:15.33
Pr. maks.:35.00Temperatura:8.0 HRmax:185( 94%)HRavg137( 69%)
Kalorie: 2916kcalPodjazdy:mRower:Biria Pro RS

40 Harpagan

Sobota, 16 października 2010 | dodano:19.10.2010Kategoria 100km <, Rajd na Orientację
Długo oczekiwany przeze mnie start w harpaganie tym razem zakończył się jednak kondycyjną porażką. Udało mi się w sumie dojechać tylko do 9PK co dało mi 27 pkt wagowych i bardzo odległe miejsce w klasyfikacji generalnej.
Tym razem dojechałem na zawody pociągiem dzień wcześniej i nocowałem w bazie, nocleg może nie był zbyt komfortowy ale nie mogę też narzekać, przespałem chyba więcej niż wtedy gdy na wiosenną edycję nocowałem we własnym łóżku. Rano zaczęło się od nerwowego montowania całego potrzebnego ekwipunku na rowerze, co w połączeniu z umiejscowieniem startu 1,5km od bazy spowodowało, że lekko spóźniłem się na start. Do tego nie zamontowałem wszystkich lampek tak jak bym chciał, co w połączeniu ze sporym dozą emocji spowodowaną, że to już wreszcie ten dzień startu spowodowało dość nerwowy początek. Pojechałem trochę za dziko, i oczywiście pobłądziłem w okolicach PK9 do którego pojechałem najpierw. Potem jednak udało mi się wejść w odpowiedni rytm i jechało mi się naprawdę dobrze. Bez jakiś większych wpadek zaliczyłem kolejno PK13, 1, 3, 17 i 13. Niestety siły zaczęły opuszczać mnie po tym jak zbliżałem się do PK4, a potem było już tylko gorzej. Nie wiem co mi strzeliło do głowy, ale postanowiłem pojechać na najbardziej oddalony od Kościerzyny PK20 (widocznie uznałem że jest jeszcze sporo czasu do końca). Dojazd na ten pkt od południa i późniejsza strata prawie 30min na krążeniu w jego okolicach razem ze sporą grupą innych zawodników ostatecznie wyczerpało moje siły fizyczne i psychiczne. Później sił starczyło mi jeszcze na zaliczenie PK12 (też miałem problem aby znaleźć, bo ze zmęczenia nie chciało się już myśleć, chociaż byłem naprawdę blisko - na szczęście podłączyłem się pod innego zawodnika, któremu nawigacja wychodziła bardzo sprawnie). Na 12 byłem koło godz. 16 więc uznałem że trzeba już zacząć drogę powrotną do Kościerzyny główną drogą asfaltową z kierunku Bytowa. Jechałem już dosłownie na oparach i myślałem że ten asfalt już nigdy się nie skończy. Chyba jeszcze nigdy nie miałem tak dość drogi. Pomimo tego że przejeżdżałem koło PK7 i miałem jeszcze jakieś 20min zapasu to nie miałem już ochoty na dalsze poszukiwania i zjechałem do mety.

Podsumowując to jestem rozczarowany swoją postawą, bo liczyłem co najmniej na powtórzenie wyniku w wiosny kiedy to zdobyłem 33pkt. Ale od jakiegoś już czasu obserwuje wyraźny spadek formy, który jest najprawdopodobniej spowodowany zmianą dotychczasowego trybu życia przez co ze rozpocząłem pierwszą pracę po skończeniu studiów (trzeba wstawać codziennie na 7.30 rano :( ) . Początek trasy wypadł całkiem OK, lecz później popełniłem spore błędy taktyczne polegające na nie dostosowaniu trasy do swoich możliwości kondycyjnych. Zamiast na PK4, 20 i 12 trzeba było zaliczyć te położone bliżej koscierzyny. No ale zdobyłem bezcenne doświadczenie, tak że na następnej edycji na pewno pójdzie lepiej.

Na koniec parę zdjęć:

40 Harpagan PK17 połozony na wzgórzu w okolicach Dziemian © mack86


40Harpagan, PK4 gdzie główną atrakcją była do wyboru kawa lub herbata dla każdego kto tam dojechał. © mack86


40 Harpagan - Moja Merida na PK14 Jez. Wielkie Sarnowicze © mack86
Dane wycieczki:
Km:151.50Km teren:65.00 Czas:09:00km/h:16.83
Pr. maks.:42.60Temperatura: HRmax:185( 94%)HRavg143( 72%)
Kalorie: 4876kcalPodjazdy:mRower:Merida Matts TFS XC 500

harpagan 39

Niedziela, 9 maja 2010 | dodano:09.05.2010Kategoria Rajd na Orientację, 100km <
Pomysł aby wystartować w Harpaganie chodził za mną już od jakiegoś czasu, ale zawsze brakowało tego dodatkowego impulsu aby wystartować. Ale skoro miesiąc temu stałem się szczęśliwym posiadaczem nowej Meridy, tak więc tej wiosny nie było już mowy o tym aby zrezygnować ze startu. Przygotowałem się już na kwiecień, ale żałoba narodowa spowodowała przeniesienie imprezy o trzy tygodnie na początek maja (był to ponoć pierwszy harpagan organizowany w takim terminie). Ze względu na to na pewno wielu po cichu liczył na piękną, prawie letnią pogodę. Ale jak to zwykle bywa gdy decyduję się na start w jakiejś imprezie to na dwa dni wcześniej musi przyjść totalne załamanie pogody. Tak też było i tym razem. Wstałem rano o 4.15 i było ciemno, zimno i mokro co raczej nie zachęcało do jazdy. Następnie wyruszyłem z Sopotu do Osowy na kołach, co zajęło mi 40 min i 11,5km spokojnej jazdy podczas której miałem bliskie spotkanie z dzikiem podjeżdżając ulicą Reja w kierunku Osowej, co oczywiście wziąłem za dobrą wróżbę :) Wszędzie było mokro i pełno kałuż tak więc rower nadawał się już do czyszczenia zanim w ogóle udało mi się ruszyć na trasę. Na starcie szybkie załatwienie formalności, przymocowanie numerów startowych (mi przypadł numer 694) i ostatnie sprawdzenie czy zabrałem wystarczającą ilość jedzenia i picia ze sobą. Czekając na start zrobiło mi się naprawdę zimno, a do tego niebo przybrało taki kolor jak by zaraz miało znowu się solidnie rozpadać.

Start
Na 3min przed startem rozpoczynają rozdawanie map, ale oczywiście punktualnie o 6.30 prawie nikt nie startuje tylko każdy rozważa jaką trasę obrać. Ponieważ był to mój pierwszy start w takiej imprezie, dlatego chyba zbyt mało czasu poświęciłem na analizę mapy i szybko zdecydowałem się ruszyć na PK10 bo był za 3pkt wagowe i do tego znałem mniej więcej drogę.

PK10 Góra Donas
Po chwili jechałem już asfaltem w stronę Chwaszczyna a razem ze mną cały peleton innych zawodników, którzy wpadli na ten sam pomysł co ja. W Chwaszczynie kieruję się na Gdańsk by po chwili odbić w lewo na polną drogę, która według mapy prowadziła prosto na górę Donas gdzie znajdował się PK10. Nawigacją nie musiałem się aż tak przejmować bo z każdej strony wyjeżdżali jacyś rowerzyści kierujący się w tą samą stronę co ja. Po chwili wszyscy byliśmy na szczycie czym chyba zaskoczyliśmy chłopka, który pełnił tam rolę sędziego mającego notować nr startowe wszystkich zawodników docierających na ten pkt. kontrolny. Powstało małe zamieszanie bo kilkanaście osób na raz podjechało do niego aby podać swoje nr startowe. Mi też w końcu udało się potwierdzić obecność na pkt. i następnie po momencie zawahania ruszam w stronę Gdyni aby dalej asfaltem jechać w stronę PK20.
Czas od startu: 31min 18s

PK20 Pustki Cisowskie
Cały czas jadę w bliższej lub dalszej odległości razem z grupą kilku innych zawodników. Po drodze mijamy co kawałek zawodników trasy pieszej idących w kierunku bazy w Osowej. W końcu jednak trzeba zjechać z asfaltu, bo PK20 zlokalizowany jest na skrzyżowaniu dróg w środku lasu w rezerwacie przyrody Cisowa. Jak tylko skręciłem to po chwili zaczęły się pierwsze problemy z nawigacją. Na drzewach pojawiają się oznaczenia jakiegoś Czerwonego Szlaku, który jednak nie może być zaznaczonym na mapie Szlakiem Wejherowskim bo ten był ze dwa km wcześniej. Podobny problem do mnie ma kilku innych rowerzystów i w tym momencie popełniam swój pierwszy poważny błąd na Harpaganie, który chyba często popełniają debiutanci, mianowicie decyduję się jechać za kimś a nie polegać na własnych umiejętnościach nawigacyjnych. Jadę za grupką 4 innych zawodników, po chwili z prawej strony wyjeżdża jeszcze 3 następnych i tak śledzę ich jeszcze około 1km. W końcu coś mi przestaje pasować i pytam jednego z tych co wyjechali z prawej strony czy on aby na pewno jedzie na 20. Jego odpowiedź mnie totalnie zaskoczyła bo mówi że na 20 już był a teraz jedzie na 2. Szybko zawracam, pytam się jeszcze raz innego rowerzysty o drogę na 20, on w miarę jasno tłumaczy mi jak tam dojechać i po kilku minutach pokonując dość długi podjazd jestem wreszcie na miejscu. Pkt. ten kosztował mnie naprawdę sporo wysiłku i czasu ale opłacało się bo był za 5pkt. wagowych. Krótka przerwa na zjedzenie banana i chwilę rozmowy z innym zawodnikiem co przyjechał tuż za mną. Następnie zapada decyzja aby jechać na wschód najpierw na 2 a potem na 18.
Czas od startu: 107min 45s czas od poprzedniego PK: 76min 27s

PK2 Okuniewo
Z PK20 kieruję się w stronę Łężyc aby jak najszybciej powrócić na asfalt. Najpierw zajazd po jakimś koszmarnym błocie, potem dość stromy podjazd, następnie droga prowadziła przez jakieś łąki gdzie nie dało się nawet porządnie rozpędzić, ale w końcu docieram do asfaltu. Wrzucam blat i czym prędzej jadę samotnie przez Łężyce i docieram do Koleczkowa. Tam na mapie dostrzegam zaznaczoną polną drogę, która powinna być krótsza od asfaltu ale po wjechaniu w nią i przejechaniu jakiś 500m decyduję się zawrócić na asfalt, który teoretycznie powinien mnie zaprowadzić aż na sam PK2, trzeba tylko skręcić w lewo w połowie drogi z Koleczkowa do Bieszkowic. Droga prowadzi z górki, więc rozpędzam się znacznie i po chwili zdziwiony docieram do Bieszkowic. A przecież po drodze nie było żadnego asfaltu na wschód. Wracam się 1,5km i ku swojemu przerażeniu stwierdzam że to co na mapie zaznaczone jest jako droga utwardzona zamiast asfaltu okazuje się być nierównym brukiem, po którym muszę przejechać ponad 5km. Trzęsie jak cholera, na pobocze się nie da zjechać bo wszędzie błoto i do tego miejscami bruk zamienia się w kamienisty strumień, bo po obfitych opadach spływa nim woda. Te 5km to był po prostu koszmar i chyba najgorszy odcinek całego harpagana. Toczyłem się tam praktycznie nie przekraczając 10km/h i tylko czekałem aż ten przeklęty bruk się wreszcie skończy, ale w końcu udało mi się dojechać i ze zdziwieniem spotkałem tego samego zawodnika, z którym rozmawiałem na PK20, a który wyruszył po mnie. Musiał mnie przegonić wtedy gdy zapędziłem się aż do Bieszkowic. Najgorszy jest fakt, że PK2 był wart tylko jeden pkt. wagowy :(
Czas od startu: 204min 29s Czas od poprzedniego PK: 96min 44s


PK18 Wyszecino
Z PK2 docieram z powrotem na asfalt w miejscowości Kamień i potem bez żadnych problemów przejeżdżam przez Szemud i Głazicę do Cząstkowa doganiając po drodze 2 innych rowerzystów. Tam w trójkę zjeżdżamy z asfaltu i jedziemy dalej polnymi drogami. Nagle z naprzeciwka wyjeżdża najpierw jeden, a za nim grupa 5 następnych kolarzy i na pytanie czy byli na 18 odpowiadają że kręcą się już tutaj jakiś czas ale PK18 na razie nie znaleźli. W tym momencie drugi raz popełniam ten sam błąd i decyduję się jechać za innymi. Najpierw jadę za nimi na południe aż docieramy do asfaltu ale to przecież w przeciwną stronę niż położony jest PK18. Tam zatrzymujemy się, a ja zastanawiam się przez chwilę czy aby nie nadłożyć kilku km i objechać 18 dookoła i dotrzeć do niej od strony wschodniej z Wyszecina. Po chwili dojeżdża jeszcze jeden rowerzysta, który jak się okazuje był już na tym PK i instruuje nas że musimy się wrócić ze 2km, potem skręcić na wschód, zjechać w dół do kładki i za nią za jakieś 600m powinna byc 18. Tak też robimy ale po przejechaniu kładki okazuje się że pkt nie ma. Krążymy tam całą chwilę, docierają do nas jeszcze inni zdezorientowani zawodnicy aż w końcu uznaję że jazda w takiej grupie jest bez sensu. Cofam się kawałek gdzie ktoś chwilę wcześniej rzucił hasło: "tam dalej nic nie ma" i po przejechaniu jakiś 200m docieram do 18.
Czas od startu: 305min 33s Czas od poprzedniego PK: 101min 4s

PK4 Lewino
Z PK18 jadę na wschód do Wyszecina i okazuje się, że dojazd od strony miejscowości byłby nawigacyjnie dużo łatwiejszy od obranego nie tylko przeze mnie wariantu przez las. Z Wyszecina cały czas prosto asfaltem aż do Lewina, potem jeszcze ze 2km szeroką i dobrze ubitą polną drogą i docieram do PK4. Był to chyba najłatwiej zdobyty przeze mnie tego dnia PK ale w sumie to nic dziwnego bo był on wart tylko 1 pkt. wagowy. Pogoda poprawiła się na tyle, że zaczęło nawet świecić słońce więc zdejmuje z siebie część rzeczy aby się nie przegrzać i nie pocić się nadmiernie.
Czas od startu: 365min 22s Czas od poprzedniego PK: 50min 49s

PK16 Kolonia
Do PK16 też docieram bez żadnego problemu przejeżdżając przez Głusino, i zatrzymując się jeszcze na chwilę pod sklepem w Kolonii. Zaczynam już odczuwać zmęczenie i tempo zdecydowanie spada. Na jednym wyjątkowo długim podjeździe decyduję się nawet zejść z roweru i podprowadzić go kawałek aby oszczędzać siły na później.
Czas od startu: 397min 51s Czas od poprzedniego PK: 41min 29s

PK14 Jeleńska Huta
Z PK16 jadę jakieś 8km po oznaczonym i stosunkowo dobrze utrzymanym szlaku rowerowym aż docieram do Pomieczyna. Teraz czekało na mnie kilka ładnych km przez polne drogi aż do jeziora Otalżyno. W Pomieczynie dołączam do 2 innych zawodników i tak jakoś w trójkę docieramy do PK14, po drodze pytając jeszcze o właściwy kierunek jakiegoś lokalnego rowerzysty. Na PK chwila rozmowy z dwoma nowymi kolegami. Okazuje się, że jak do tej pory zaliczyliśmy dokładnie te same punkty kontrolne. Jeden z nich narzeka jednak na kolano i stwierdza, że jedzie jeszcze tylko na PK12 i z powrotem do mety. Drugi ma jeszcze jednak spory zapas sił i proponuje mi abyśmy we dwójkę ruszyli na PK6 na co ja od razu przystaję.
Czas od startu: 439min 48s Czas od poprzedniego PK: 41min 57s

PK6 Szarłata
Najpierw wracamy się po własnych śladach do Pomieczyna a Potem cały czas asfaltem aż do Szarłaty. Dojazd do tego Pk wydaje się byc banalny. Rozmawiam z nowym towarzyszem i dowiaduję się, że to Harpaganowy weteran z Warszawy, który zaliczył już z 10 startów, tak więc tym razem wydaje mi się, że wiezienie się za nim na kole będzie dobrym pomysłem bo zaczynam coraz bardziej słabnąć. Kolega z którym jadę ma rower trekingowy na 28 calowych kołach więc momentami odjeżdża mi na asfalcie nawet na jakieś 100m bo nie jestem w stanie cały czas utrzymać jego tempa. Jedziemy już całkiem sporą chwilę i coś przestaje mi pasować bo według mapy punkt powinien być na polnej drodze jakieś 200m od asfaltu, a my jedziemy już całkiem spory odcinek i cały czas nic nie znaleźliśmy. W końcu uznajemy, że musieliśmy się pomylić i zawracamy, po drodze spotykając jeszcze kilku rowerzystów którzy podobnie do nas zapędzili się za daleko. W końcu odnajdujemy właściwą drogę i dojeżdżamy na PK6 gdzie chłopak z obsługi proponuje nam po świeżo upieczonej kiełbasce z grilla :) Czas niestety płynie nieubłaganie i w tym momencie wiem już że jestem w stanie zaliczyć może jeszcze maksymalnie z 4PK. Zastanawiam się przez chwilę czy nie jechać na PK1, ale jest on tylko za jeden pkt. wagowy więc mój towarzysz namawia mnie, żebym lepiej razem z nim pojechał na 12 a potem jak będę chciał to zaliczę jeszcze 11 i 8, na co ja przystaję.
Czas od startu: 496min 25s Czas od poprzedniego PK: 56min 37s

PK12 Czeczewo
Na PK12 też docieramy bez większych problemów jadąc większość drogi asfaltem przez Przodkowo. Do tej pory cały czas wiozłem się na kole, ale udaje mi się teraz nawet dać krótką zmianę. Na PK12 zostaję znowu sam, bo mój dotychczasowy towarzysz spotyka się z powrotem ze swoim kolegą od którego odłączyliśmy się na PK14. Krótkie pożegnanie i oni we dwójkę jadą już w stronę mety bo podobno spieszy im się z powrotem do Warszawy, a na dzisiejszy Harpagan przyjechali raczej treningowo i nie zależy im na zaliczaniu kolejnych PK za wszelka cenę. Ja odczuwam już niemałe zmęczenie i dlatego robię sobie 15min przerwy podczas której zdaję krótką telefoniczną relację z rajdu rodzicom, bratu i dziewczynie.
Potem decyduję się jeszcze zaliczyć PK11 i PK8 i też wrócić do mety.
Czas od startu: 534min 33s Czas od poprzedniego PK: 38min 8s

PK11 Leźno
Z PK12 jadę prawie cały czas asfaltem przez Miszewo i Pępowo aż do Leźna, przecinając nawet kawałek ruchliwej Trasy nr 20 gdzie nawet muszę czekać aż sygnalizacja świetlna pozwoli mi przejechać na drugą stronę :) Za Leźnem bez problemu odnajduję w lesie PK11, bo jeździłem trochę po tych terenach przygotowując się do Harpagana, tak więc zadanie miałem ułatwione.
Czas od startu: 600min 7s Czas od poprzedniego PK: 65min 34s

PK8 Kulkowo
Do upływu limitu czasu mam w tym momencie jeszcze dwie godziny tak więc jestem spokojny, że zdążę. Razem ze mną na PK11 dojechało jeszcze z 5 innych zawodników i razem ruszamy w tym samym kierunku ale po chwili temu co jechał na końcu tuż przede mną pęka łańcuch. To się dopiero nazywa pech zaliczyć awarię tak blisko mety. Pożyczam mu skuwacz do łańcucha umawiając się, że odda mi go na mecie i ruszam przed siebie. Tym razem trasę też miałem ułatwioną bo jeździłem już tędy jakieś 3 tygodnie temu. Po drodze przejeżdżam koło lotniska w Rębiechowie i nad głową w stosunkowo bliskiej odległości przelatuje mi startujący samolot. Na samym pkt zatrzymuję się dosłownie na chwilę i ruszam na metę.
Czas od startu: 632min 51s Czas od poprzedniego PK: 32min 44s

Meta
Z PK8 jadę cały czas asfaltem przez Klukowo i Owczarnię aż do Osowy starając się walczyć o każdą sekundę. W końcu docieram do Szkoły Podstawowej gdzie była meta i w ten sposób kończę swój pierwszy historyczny start w Harpaganie.
Czas od startu: 660min 12s Czas od poprzedniego PK: 27min 21s

Podsumowując jechałem przez dokładnie 11h pokonując 155km (plus prawie 28km na dojazd z Sopotu do Osowy i potem powrót przez Owczarnię gdzie jeszcze podjechałem umyć rower, który jeszcze nigdy nie był tak oblepiony błotem). Zaliczyłem w sumie 11 PK co dało mi 33 pkt. wagowe i pozwoliło zająć 156 miejsce w klasyfikacji generalnej (na 282 zawodników którzy wystartowali). Z dystansu jak i wyniku jestem zadowolony, bo dobrze zdawałem sobie sprawę z tego, że moje przygotowanie kondycyjne jak i stosunkowo skromne na razie umiejętności nawigacyjne nie pozwolą mi na zdobycie tytułu harpagana. Ogólnie to wydaje mi się, że popełniłem dwa stosunkowo duże błędy: trasę trzeba było zacząć od zdobywania PK położonych na południe od bazy rajdu, bo były one położone bliżej siebie i po analizie mapy wydaje mi się też, że były łatwiejsze nawigacyjnie od tych na północy. Drugim błędem było podążanie owczym pędem za innymi zawodnikami przy zdobywaniu PK20 i PK18 zamiast poleganiu na własnej nawigacji. Podejrzewam że przez to błądzenie straciłem koło 45min cennego czasu. Robiłem też zbyt długie przerwy bo z 11h na trasie rzeczywisty czas jazdy wyniósł około 9h co daje aż 2h przerw. Jednak na dzień dzisiejszy nie jestem jeszcze przygotowany kondycyjnie na tyle aby jechać tak długo bez odpoczynku, ale będę nad tym pracował. Możliwe też, że gdybym nie startował sam, tylko w zespole to też byłoby łatwiej utrzymać równe tempo. Impreza bardzo mi się podobała i mam ją zamiar na stałe włączyć do swojego kalendarza startowego.

Chciałem podziękować organizatorom za zorganizowanie tej udanej imprezy i ułożenie ciekawej terasy. Szczególne podziękowania dla zawodnika z nr 625, do którego dołączyłem na trasie i z którym wspólnie zaliczyłem PK 14, 6 i 12.

Dla zainteresowanych Mapa Rajdu Dane wycieczki:
Km:182.77Km teren:55.00 Czas:10:22km/h:17.63
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:170( 86%)HRavg145( 73%)
Kalorie: 5500kcalPodjazdy:mRower:Merida Matts TFS XC 500

XLV Rajd na Orientację Pierwiosnki

Sobota, 10 kwietnia 2010 | dodano:11.04.2010Kategoria Rajd na Orientację
Był to mój debiut w rowerowych rajdach na orientację i jednocześnie sprawdzian generalny przed przyszłotygodniowym harpaganem. Z powodu małego doświadczenia w tego typu imprezach postanowiłem sprawdzić się na lokalnym rajdzie w moim rodzinnym mieście Czarnej Wodzie. Była to już podobno 45 edycja rajdu organizowanego przez studenckie koło turystyczne Politechniki Gdańskiej "FIFY", chociaż ja prawdę mówiąc pierwszy raz słyszałem o takim rajdzie. Organizatorzy mogą się pochwalić doświadczeniem w organizowaniu pieszych marszów na orientację, jednak jak sami przyznali trasę rowerową organizowali pierwszy raz i był to dla nich swego rodzaju eksperyment. Niestety pierwszy rzut oka na mapę tylko potwierdził, że chyba pierwszy raz budowali taką trasę, bo mapa była pocięta w kawałki, do tego niektóre z nich były odwrócone i żeby było jeszcze trudniej, zdarzyły się też lustrzane odbicia. W połączeniu z limitem 4h i długością trasy około 35km spowodowało, to że nikomu z 7 zawodników startujących na trasie rowerowej nie udało się zaliczyć wszystkich pkt kontrolnych. Mnie samemu udało się odnaleźć 6 z 13, co ostatecznie pozwoliło mi na zajęcie 2 miejsc - co jak do tej pory jest moim najlepszym osiągnięciem we wszystkich startach w rowerowych imprezach :) Ogólnie to jestem zadowolony bo zdobyłem cenne doświadczenie, dzięki czemu wiem teraz jak ważne jest realistyczna ocena realizacji wcześniej założonego planu. Ja zbyt pochopnie starałem się zdobyć jeszcze jakieś 4 odległe pkt do których i tak nie dojechałem, wiedząc już jak mało czasu do końca mi pozostało, zamiast tego rozsądniejszy byłby wcześniejszy powrót i skupienie się na jednym góra dwóch pkt. kontrolnych, które były blisko mety. Mi w rezultacie tego błędu nie starczyło już czasu do dokładne poszukanie tych dwóch ostatnich pkt., które były w miarę proste do znalezienia. Ale mam nadzieję że następnym razem uniknę podobnych błędów. Niestety gdy po skończonym rajdzie wróciłem do domu dowiedziałem się, że w trakcie gdy ja jeździłem po lesie to doszło do katastrofy prezydenckiego samolotu, co w znacznym stopniu zmąciło radość z dość dobrego wyniku :( Dane wycieczki:
Km:49.00Km teren:34.00 Czas:03:01km/h:16.24
Pr. maks.:43.50Temperatura:6.0 HRmax:173( 88%)HRavg140( 71%)
Kalorie: 2349kcalPodjazdy:mRower:Biria Pro RS

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl