Wielki Przejazd Rowerowy + runda po 3mieście
Niedziela, 9 czerwca 2013 | dodano:09.06.2013Kategoria Opony szosowe, Rekreacja
Dzisiaj skorzystałem z jedynej w ciągu roku okazji aby przejechać się po głównych arteriach aglomeracji trójmiejskiej i do tego w towarzystwie kilku tysięcy innych rowerzystów. W WPR brałem już udział 3 raz, ale ostatnio to było jakieś 3lata temu kiedy wszyscy zaczynali na starym mieście w gdańsku i jechało się na teren kampusu UG. Tym razem wystartowałem ze skweru Kościuszki w Gdyni (przez moment chciałem nawet przejechać się do Wejherowa tak aby zaliczyć najdłuższy możliwy wariant WPR ale ostatecznie z tego zrezygnowałem), a koniec trasy był przy Ergo Arenie. Pogoda dopisała, jechało się ciekawie choć w takim tłumie nie obyło się bez paru stłuczek - na szczęście mnie one ominęły. Potem, że było mi mało zrobiłem jeszcze sobie rundę po 3miejskich ścieżkach rowerowych plus jedną pętle na ul. Reja w Sopocie.
Dane wycieczki:
Km: | 50.23 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 03:03 | km/h: | 16.47 |
Pr. maks.: | 40.56 | Temperatura: | 22.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Merida Matts TFS XC 500 |
do pracy
Piątek, 7 czerwca 2013 | dodano:09.06.2013Kategoria Trasa dojazdowa
Dane wycieczki:
Km: | 12.90 | Km teren: | 1.50 | Czas: | 00:44 | km/h: | 17.59 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Merida Matts TFS XC 500 |
trening z Banachbrothers ed. 1
Środa, 5 czerwca 2013 | dodano:05.06.2013Kategoria Trening
Wreszcie jakaś porządna jazda w terenie. Aż sobie przypomniałem po co mam w rowerze amortyzator, hamulce tarczowe i małą zębatkę przy korbie :) Treningi te mają się odbywać regularnie aż do jesieni, jedyny problem jest taki, że muszę tam jechać prawie że prosto z pracy i nie ma czasu na obiad. Dzisiaj i tak skróciłem trening ale pod koniec to jechałem już na oparach paliwa.
Dane wycieczki:
Km: | 52.79 | Km teren: | 33.00 | Czas: | 03:02 | km/h: | 17.40 |
Pr. maks.: | 45.18 | Temperatura: | 15.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Merida Matts TFS XC 500 |
do pracy
Środa, 5 czerwca 2013 | dodano:05.06.2013Kategoria Trasa dojazdowa
Dane wycieczki:
Km: | 15.27 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:51 | km/h: | 17.96 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Merida Matts TFS XC 500 |
Po lesie
Niedziela, 2 czerwca 2013 | dodano:02.06.2013Kategoria Trening
Dzisiaj pierwszy raz od dłuższego czasu wybrałem się w teren w trochę żywszym tempie. Jechało się bardzo fajnie, w lasach w okolicach Czarnej Wody prawie nikogo nie spotkałem, tylko zieleń traw, sosny i czasem śpiew ptaków.
Dane wycieczki:
Km: | 42.95 | Km teren: | 35.00 | Czas: | 02:10 | km/h: | 19.82 |
Pr. maks.: | 43.88 | Temperatura: | 20.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Merida Matts TFS XC 500 |
długołikędowa rekreacja
Czwartek, 30 maja 2013 | dodano:30.05.2013Kategoria Rekreacja, we dwójkę z bratem
Wspólnie z bratem wyskoczyliśmy rekreacyjnie do lasu w okolicach Czarnej Wody. Dzięki weekendowi wreszcie okazja pojeździć trochę na szerokich oponach bo już zacząłem w tym sezonie zapominać jak to jest jeździć w terenie.
Dane wycieczki:
Km: | 30.11 | Km teren: | 23.00 | Czas: | 01:49 | km/h: | 16.57 |
Pr. maks.: | 42.26 | Temperatura: | 21.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Merida Matts TFS XC 500 |
do pracy
Środa, 29 maja 2013 | dodano:03.06.2013Kategoria Trasa dojazdowa
Dane wycieczki:
Km: | 11.20 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:39 | km/h: | 17.23 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Merida Matts TFS XC 500 |
Kaszebe Runda 2013
Niedziela, 26 maja 2013 | dodano:28.05.2013Kategoria Maraton Szosowy, Opony szosowe, 100km <
Start w tej edycji stał pod znakiem walki z pogodą, brakiem formy i dodatkowo z kontuzją kolana. Rano było zimno (około 9st. C), mokro (prawie całą noc przed startem padało), wietrznie (to akurat nie zmieniło się aż do samej mety) i pochmurno. Czyli jednym słowem idealne warunki do jazdy na rowerze, a ja na dodatek zabrałem ze sobą tylko krótkie spodenki :-P
Przez głowę przechodzi mi nawet koncept aby maksymalnie opóźnić start w nadziei na poprawę pogody, ale po sprawdzeniu prognozy wyszło na to, że temperatura będzie się dopiero delikatnie ocieplać do dopiero koło 11 więc nie było sensu czekać. Tak więc stawiam się na starcie punktualnie o 8.30 wybierając w tym roku (bardzo słusznie zresztą) dystans 120km. Widok innych kolarzy którzy zgromadzili się licznie w Kościerzynie (łącznie na 3 dystansach wystartowało prawie 900 osób!) podnosi mnie na duchu, że może nie będzie dzisiaj tak źle i nie można w końcu pękać z powodu paru chmurek i kilku kałuż.
Na starcie staram się za wszelką cenę załapać na koło grupie szosowców, udaje mi się to z wielkim wysiłkiem przez jakieś 11km, po czym odpadam na pierwszym większym podjeździe i stwierdzam że dalsza pogoń nie ma najmniejszego sensu. Na szczęście początkowo jedzie się głównie przez las więc jest naturalna osłona przed wiatrem i peleton nie jest potrzebny.
W okolicach 20km dogania mnie kolega jadący samotnie na szosie, który jedzie w odpowiadającym mi tempie więc szybko wskakuję mu na koło. Zaczynamy rozmawiać, kolega ma na imię Paweł, przyjechał na KR z Warszawy i startuje tutaj 4 raz. W trakcie jazdy opowiada mi o:
A) zaletach włoskich Dolomitów jako o najlepszym miejscu na spędzanie zarówno zimowego jak i letniego urlopu,
B) Swoich startach w Vatterrundan - Szwedzkiej imprezie (podobno największej imprezie kolarskiej w Europie dla amatorów) od, której wziął się pomysł na zorganizowanie u nas KR,
C) amerykańskich jeansach - nie do zdarcia przez 15 lat użytkowania
D) swoim starcie w pucharze polski w maratonach szosowych w Radkowie
W ten sposób jedziemy wspólnie gdzieś do okolic 90km zliczając po drodze bufety w Borsku, Sominie i Płócznie, mijając po drodze ze dwa tuziny pechowców którzy przebili oponę na wyjątkowo dziurawych drogach w powiecie Kościerskim.
Jedzie mi się dobrze mniej więcej do drugiego bufetu (60km), potem coraz trudniej przychodzi mi utrzymywanie tempa kolegi na szosie. Wychodzi brak przejechanych km tym roku. Tej wiosny przerzuciłem się bardziej na bieganie niż na kolarstwo, przez co zaniedbałem zupełnie treningi i jeździłem na rowerze głownie użytkowo do pracy.
Około 90km pojawiają się problemy z prawym kolanem - przy każdym obrocie korbą zaczynam odczuwać dyskomfort z tyłu kolana. Niestety problem z każdym km narasta, kolega Paweł mi odjeżdża, a sama jazda sprawia mi już coraz mniej przyjemności i tak wlokę się ostatnie 30km myśląc o mecie.
Do Kościerzyny powracam po 5,5h jazdy z czego jakieś 0,5h poświęciłem na konsumpcję na jak zwykle świetnie wyposażonych bufetach. Wynik znacznie gorszy od tego z przed 2 lat, ale wtedy nic mnie nie bolało i mogłem cisnąc do samej mety. Na mecie zasłużony masaż, obiad i piwo - nawet słońce w końcu przebiło się przez chmury i zrobiło się wreszcie trochę cieplej (niestety jazda w krótkich gaciach nie była przy tej pogodzie dobrym pomysłem).
Podsumowując potwierdza się hasło, że aby jeździć to trzeba jeździć. Ja w tym roku wyglądam z treningami bardzo słabo więc żadnej rewelacji nie było no i jeszcze pierwszy raz w życiu pojawiły mi się problemy z kolanami.
Przez głowę przechodzi mi nawet koncept aby maksymalnie opóźnić start w nadziei na poprawę pogody, ale po sprawdzeniu prognozy wyszło na to, że temperatura będzie się dopiero delikatnie ocieplać do dopiero koło 11 więc nie było sensu czekać. Tak więc stawiam się na starcie punktualnie o 8.30 wybierając w tym roku (bardzo słusznie zresztą) dystans 120km. Widok innych kolarzy którzy zgromadzili się licznie w Kościerzynie (łącznie na 3 dystansach wystartowało prawie 900 osób!) podnosi mnie na duchu, że może nie będzie dzisiaj tak źle i nie można w końcu pękać z powodu paru chmurek i kilku kałuż.
Na starcie staram się za wszelką cenę załapać na koło grupie szosowców, udaje mi się to z wielkim wysiłkiem przez jakieś 11km, po czym odpadam na pierwszym większym podjeździe i stwierdzam że dalsza pogoń nie ma najmniejszego sensu. Na szczęście początkowo jedzie się głównie przez las więc jest naturalna osłona przed wiatrem i peleton nie jest potrzebny.
W okolicach 20km dogania mnie kolega jadący samotnie na szosie, który jedzie w odpowiadającym mi tempie więc szybko wskakuję mu na koło. Zaczynamy rozmawiać, kolega ma na imię Paweł, przyjechał na KR z Warszawy i startuje tutaj 4 raz. W trakcie jazdy opowiada mi o:
A) zaletach włoskich Dolomitów jako o najlepszym miejscu na spędzanie zarówno zimowego jak i letniego urlopu,
B) Swoich startach w Vatterrundan - Szwedzkiej imprezie (podobno największej imprezie kolarskiej w Europie dla amatorów) od, której wziął się pomysł na zorganizowanie u nas KR,
C) amerykańskich jeansach - nie do zdarcia przez 15 lat użytkowania
D) swoim starcie w pucharze polski w maratonach szosowych w Radkowie
W ten sposób jedziemy wspólnie gdzieś do okolic 90km zliczając po drodze bufety w Borsku, Sominie i Płócznie, mijając po drodze ze dwa tuziny pechowców którzy przebili oponę na wyjątkowo dziurawych drogach w powiecie Kościerskim.
Jedzie mi się dobrze mniej więcej do drugiego bufetu (60km), potem coraz trudniej przychodzi mi utrzymywanie tempa kolegi na szosie. Wychodzi brak przejechanych km tym roku. Tej wiosny przerzuciłem się bardziej na bieganie niż na kolarstwo, przez co zaniedbałem zupełnie treningi i jeździłem na rowerze głownie użytkowo do pracy.
Około 90km pojawiają się problemy z prawym kolanem - przy każdym obrocie korbą zaczynam odczuwać dyskomfort z tyłu kolana. Niestety problem z każdym km narasta, kolega Paweł mi odjeżdża, a sama jazda sprawia mi już coraz mniej przyjemności i tak wlokę się ostatnie 30km myśląc o mecie.
Do Kościerzyny powracam po 5,5h jazdy z czego jakieś 0,5h poświęciłem na konsumpcję na jak zwykle świetnie wyposażonych bufetach. Wynik znacznie gorszy od tego z przed 2 lat, ale wtedy nic mnie nie bolało i mogłem cisnąc do samej mety. Na mecie zasłużony masaż, obiad i piwo - nawet słońce w końcu przebiło się przez chmury i zrobiło się wreszcie trochę cieplej (niestety jazda w krótkich gaciach nie była przy tej pogodzie dobrym pomysłem).
Podsumowując potwierdza się hasło, że aby jeździć to trzeba jeździć. Ja w tym roku wyglądam z treningami bardzo słabo więc żadnej rewelacji nie było no i jeszcze pierwszy raz w życiu pojawiły mi się problemy z kolanami.
Dane wycieczki:
Km: | 127.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:17 | km/h: | 24.04 |
Pr. maks.: | 50.22 | Temperatura: | 12.0 | HRmax: | 155( 79%) | HRavg | 139( 70%) |
Kalorie: | 3287kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Merida Matts TFS XC 500 |
do pracy
Piątek, 24 maja 2013 | dodano:24.05.2013Kategoria Opony szosowe, Trasa dojazdowa
Dane wycieczki:
Km: | 10.72 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:37 | km/h: | 17.38 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Merida Matts TFS XC 500 |
Sopot - pętla na ul. Reja
Czwartek, 23 maja 2013 | dodano:23.05.2013Kategoria Opony szosowe, Trening
Dzisiaj przejechane prawie 4 pętle.
Dane wycieczki:
Km: | 35.41 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 01:50 | km/h: | 19.31 |
Pr. maks.: | 45.57 | Temperatura: | HRmax: | 146( 74%) | HRavg | 117( 59%) | |
Kalorie: | 665kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Merida Matts TFS XC 500 |