Kaszuby Północne
Pobudka o 5.30, szybkie śniadanie i ruszam na niedzielny objazd północnych Kaszub. Ze względu na wczesną porę na ulicach Gdyni pustki i udaje mi się sprawnie opuścić miasto przez Obłuże, przejeżdżając nawet głównym pasem ruchu po estakadzie Kwiatkowskiego co przy normalnym ruchu jest praktycznie niemożliwe. Kieruję się na Kosakowo i po raz pierwszy tego dnia zjeżdżam z asfaltu na polna drogę. W nocy padało (żadna nowość ostatnio) i a drodze miejscami kałuże na całej jej szerokości.
W Kosakowie wjeżdżam na ścieżkę rowerową prowadzącą wzdłuż płotu ogradzającego lotnisko wojskowe w Babich Dołach (chociaż w tej chwili jest ono w trakcie przekształcania na lotnisko cywilne Gdynia - Kosakowo).
Z Kosakowo udaję się w kierunku Rewy zaliczając po drodze postój w Mechelinkach na drugie śniadanie.
W Rewie błądzę chwilę w poszukiwaniu właściwej drogi, która zaprowadziłaby mnie przez łąki znajdujące się przy ujściu do morza rzeki Redy, do Mrzezina. Jadę najpierw zarośniętymi drogami polnymi, a potem dojeżdżam w końcu do asfaltu prowadzącego z Pierwoszyna właśnie do Mrzezina (polecam tą drogę jako alternatywny dojazd do Pucka dla zakorkowanej często w sezonie na maksa głównej drogi prowadzącej przez Rumię i Redę). Przed samym Mrzezinem zaliczam pierwszy solidny podjazd, a następnie kieruję się w stronę zatoki Puckiej do Osłonina mijając po drodze ogromną żwirownię.
Z Osłonina jadę na Rzucewo, a następni skręcam w lewo aby dojechać do drogi prowadzącej z Żelistrzewa do Pucka, którą to już nieraz przejeżdżałem w trakcie swoich wypraw. Następnie skręcam w miejscowości Celbówko na czarny szlak "Grot Mechowskich", którym mam zamiar przejechać do końca, aż do samej Krokowej. Szlak początkowo prowadzi utwardzonymi i szerokimi drogami polnymi, ale wkrótce prowadzi wąską i mocno zarośniętą ścieżką biegnącą środkiem pól uprawnych gdzie trzeba przebijać się przez wysokie trawy które zawzięcie wkręcają się w napęd mojego roweru.
Na szczęście po jakiś 2km znowu wyjeżdżam na szeroką polną drogę i dojeżdżam do głównej atrakcji tego szlaku - Groty Mechowskiej czyli jedynej jaskini w Polsce, która nie leży w górach. W porównaniu z jaskiniami górskimi wygląda ona co prawda dość niepozornie, ale że do najbliższych podobnych tworów geologicznych jest dobre kilkaset km więc nie można narzekać.
Za Mechowem szlak skręca w Lasy Darżlubsko-Oliwskie, które różnią się dość zasadniczo od piaszczystych i raczej wyłącznie sosnowych Borów Tucholskich po których często jeżdżę rowerem. Tutaj mamy głównie lasy liściaste oraz zupełnie inną glebę, która po ostatnich opadach nasiąkła wodą jak gąbka i przez to przejazd tego fragmentu to była jedna wielka błotna masakra. Szlak prowadził dodatkowo jeszcze po drogach rozjeżdżonych wcześniej przez samochody ciężarowe i więcej było prowadzenia roweru niż samej jazdy. Dlatego też szybko decyduję się zmienić trasę, i zjeżdżam najpierw na utwardzoną drogę leśną prowadzącą do Płochówka, a potem śmigam już asfaltem przez Świecino, Karlikowo aż do Sobieńczyc. Za tą ostatnią miejscowością decyduję się ponownie wrócić na czarny szlak i zjechać z asfaltu (bo w końcu to już tylko 6km do Krokowej). Najpierw jedzie się przyjemnie, ale potem ponownie wjeżdżam w krzaki i błoto. Miejscami są takie kałuże których nie da się objechać bokiem i trzeba się przez nie przeprawiać środkiem co kończy się całkowitym zanurzeniem jednego buta co raczej jest średnio przyjemne. W końcu jednak, zbaczając trochę ze szlaku docieram do Krokowej.
W Krokowej trwa akurat jakiś festyn gminny, więc pojawiła się cała masa mieszkańców i turystów. Dlatego robię tylko szybkie zakupy i jadę dalej wjeżdżając na zbudowaną rok temu drogę rowerową Krokowa - Swarzewo, która biegnie po trasie nie istniejącej już linii kolejowej łączącej te dwie miejscowości. Trasa ta to pierwsza liga infrastruktury rowerowej, gdyby wszędzie w Polsce tak było to można by na prawdę zastanowić się nad zasadnością używania samochodu.
Korzystając z wyżej wymienionej drogi dojeżdżam bardzo sprawnie do Łebcza, gdzie skręcam na Władysławowo. Jest to kolejna alternatywa dla zatłoczonej w sezonie drogi krajowej nr 216. Co prawda coraz więcej osób zdaje sobie sprawę, że można w ten sposób zaoszczędzić sobie parę minut i ruch na trasie Łebcz - Władysławowo staje się coraz większy. Po drodze przejeżdża się obok stacji radarowej wykorzystywanej przez 21 batalion radiotechniczny z Władysławowa.
Do Władysławowa jadę właściwie tylko w jednym celu - odwiedzić dziewczynę, która pracuje tutaj ciężko w trakcie sezonu turystycznego. Samo miasto radzę raczej mijać szerokim łukiem od końca czerwca tak do drugiej połowy sierpnia, bo na prawdę nie ma tam nic ciekawego i tylko tłumy turystów. Robię tam dłuższy postój, dostaję nawet porządny obiad i w okolicach godziny 17 rozpoczynam powrót do Gdyni. Wracam przez Puck, Żelistrzewo, Mrzezino, Pierwoszyno i Kosakowo, aż w końcu dojeżdżam w okolice Portu w Gdyni.
Podsumowując wycieczka bardzo udana, choć momentami dość męcząca.
Wyjazd z Gdyni na Kosakowo© mack86
W Kosakowie wjeżdżam na ścieżkę rowerową prowadzącą wzdłuż płotu ogradzającego lotnisko wojskowe w Babich Dołach (chociaż w tej chwili jest ono w trakcie przekształcania na lotnisko cywilne Gdynia - Kosakowo).
Ścieżka rowerowa wzdłuż lotniska wojskowego w Gdyni - Babich Dołach© mack86
Z Kosakowo udaję się w kierunku Rewy zaliczając po drodze postój w Mechelinkach na drugie śniadanie.
kutry rybackie na plaży w Mechelinkach© mack86
plaza w Mechelinkach© mack86
widok na zatokę Pucką w Rewie© mack86
W Rewie błądzę chwilę w poszukiwaniu właściwej drogi, która zaprowadziłaby mnie przez łąki znajdujące się przy ujściu do morza rzeki Redy, do Mrzezina. Jadę najpierw zarośniętymi drogami polnymi, a potem dojeżdżam w końcu do asfaltu prowadzącego z Pierwoszyna właśnie do Mrzezina (polecam tą drogę jako alternatywny dojazd do Pucka dla zakorkowanej często w sezonie na maksa głównej drogi prowadzącej przez Rumię i Redę). Przed samym Mrzezinem zaliczam pierwszy solidny podjazd, a następnie kieruję się w stronę zatoki Puckiej do Osłonina mijając po drodze ogromną żwirownię.
żwirownia w Mrzezinie koło Pucka© mack86
Z Osłonina jadę na Rzucewo, a następni skręcam w lewo aby dojechać do drogi prowadzącej z Żelistrzewa do Pucka, którą to już nieraz przejeżdżałem w trakcie swoich wypraw. Następnie skręcam w miejscowości Celbówko na czarny szlak "Grot Mechowskich", którym mam zamiar przejechać do końca, aż do samej Krokowej. Szlak początkowo prowadzi utwardzonymi i szerokimi drogami polnymi, ale wkrótce prowadzi wąską i mocno zarośniętą ścieżką biegnącą środkiem pól uprawnych gdzie trzeba przebijać się przez wysokie trawy które zawzięcie wkręcają się w napęd mojego roweru.
Na czarnym szlaku "gort Mechowskich"© mack86
Na szczęście po jakiś 2km znowu wyjeżdżam na szeroką polną drogę i dojeżdżam do głównej atrakcji tego szlaku - Groty Mechowskiej czyli jedynej jaskini w Polsce, która nie leży w górach. W porównaniu z jaskiniami górskimi wygląda ona co prawda dość niepozornie, ale że do najbliższych podobnych tworów geologicznych jest dobre kilkaset km więc nie można narzekać.
wejście do groty Mechowskiej na Kaszubach© mack86
we wnętrzu Groty Mechowskiej© mack86
Za Mechowem szlak skręca w Lasy Darżlubsko-Oliwskie, które różnią się dość zasadniczo od piaszczystych i raczej wyłącznie sosnowych Borów Tucholskich po których często jeżdżę rowerem. Tutaj mamy głównie lasy liściaste oraz zupełnie inną glebę, która po ostatnich opadach nasiąkła wodą jak gąbka i przez to przejazd tego fragmentu to była jedna wielka błotna masakra. Szlak prowadził dodatkowo jeszcze po drogach rozjeżdżonych wcześniej przez samochody ciężarowe i więcej było prowadzenia roweru niż samej jazdy. Dlatego też szybko decyduję się zmienić trasę, i zjeżdżam najpierw na utwardzoną drogę leśną prowadzącą do Płochówka, a potem śmigam już asfaltem przez Świecino, Karlikowo aż do Sobieńczyc. Za tą ostatnią miejscowością decyduję się ponownie wrócić na czarny szlak i zjechać z asfaltu (bo w końcu to już tylko 6km do Krokowej). Najpierw jedzie się przyjemnie, ale potem ponownie wjeżdżam w krzaki i błoto. Miejscami są takie kałuże których nie da się objechać bokiem i trzeba się przez nie przeprawiać środkiem co kończy się całkowitym zanurzeniem jednego buta co raczej jest średnio przyjemne. W końcu jednak, zbaczając trochę ze szlaku docieram do Krokowej.
kościół w Krokowej na Kaszubach© mack86
W Krokowej trwa akurat jakiś festyn gminny, więc pojawiła się cała masa mieszkańców i turystów. Dlatego robię tylko szybkie zakupy i jadę dalej wjeżdżając na zbudowaną rok temu drogę rowerową Krokowa - Swarzewo, która biegnie po trasie nie istniejącej już linii kolejowej łączącej te dwie miejscowości. Trasa ta to pierwsza liga infrastruktury rowerowej, gdyby wszędzie w Polsce tak było to można by na prawdę zastanowić się nad zasadnością używania samochodu.
droga rowerowa z Krokowej do Swarzewa© mack86
Korzystając z wyżej wymienionej drogi dojeżdżam bardzo sprawnie do Łebcza, gdzie skręcam na Władysławowo. Jest to kolejna alternatywa dla zatłoczonej w sezonie drogi krajowej nr 216. Co prawda coraz więcej osób zdaje sobie sprawę, że można w ten sposób zaoszczędzić sobie parę minut i ruch na trasie Łebcz - Władysławowo staje się coraz większy. Po drodze przejeżdża się obok stacji radarowej wykorzystywanej przez 21 batalion radiotechniczny z Władysławowa.
wojskowa stacja radarów we Wladysławowie© mack86
Do Władysławowa jadę właściwie tylko w jednym celu - odwiedzić dziewczynę, która pracuje tutaj ciężko w trakcie sezonu turystycznego. Samo miasto radzę raczej mijać szerokim łukiem od końca czerwca tak do drugiej połowy sierpnia, bo na prawdę nie ma tam nic ciekawego i tylko tłumy turystów. Robię tam dłuższy postój, dostaję nawet porządny obiad i w okolicach godziny 17 rozpoczynam powrót do Gdyni. Wracam przez Puck, Żelistrzewo, Mrzezino, Pierwoszyno i Kosakowo, aż w końcu dojeżdżam w okolice Portu w Gdyni.
terminal kontenerowy w porcie Gdynia© mack86
Podsumowując wycieczka bardzo udana, choć momentami dość męcząca.
Dane wycieczki:
Km: | 142.71 | Km teren: | 35.00 | Czas: | 07:58 | km/h: | 17.91 |
Pr. maks.: | 52.54 | Temperatura: | 19.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | 3500kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Merida Matts TFS XC 500 |
Komentarze
Świetna wycieczka rowerowa. Muszę również rozważyć taką opcję wyjazdu rowerowego. Pozdrawiam
panther - 08:31 środa, 18 lipca 2012 | linkuj
Komentuj