Gdynia - Czarna Woda
Pomimo niesprzyjającej pogody udało mi się zrealizować pomysł na trasę którą miałem zamiar już od dłuższego czas pokonać - przejechać się od mojego obecnego miejsca zamieszkania w Gdyni do rodzinnego domu w Czarnej Wodzie. Początkowo planowałem wyruszyć wczesnym rankiem aby uniknąć nadmiernego ruchu samochodowego, oraz dojechać do celu zanim zaczną się największe upały, jednak na dzień wcześniej prognoza pogody przewidywała poranne urwanie chmury połączone z możliwym gradobiciem i cała wyprawa stanęła pod znakiem zapytania.
Wobec faktu niekorzystnej prognozy, decyduję się nie nastawiać budzika, ale i tak budzę się w sobotę w okolicach godziny 6.00. Wyglądam przez okno i po zapowiadanych opadach ani śladu, więc decyduję się jednak jechać i szybko ruszam do sklepu celem uzupełnienia zapasów jedzenia i picia. Zanim zrobiłem zakupy, spakowałem się i zjadłem śniadanie to z planowanej wczesnej godziny porannej zrobiła się godzina 8.30 i co gorsza po raz pierwszy się rozpadało. Deszcz był dość intensywny ale na szczęście krótki, zmusiło mnie to jednak o przesunięcie startu o kolejną godzinę po to aby woda zdążyła spłynąć z ulic do studzienek kanalizacyjnych. Niestety na niebie pojawiają się naprawdę nieciekawe chmury i mocno zastanawiam się czy w ogóle wyjeżdżać. Wygląda jednak na to, że miną one Gdynię bokiem więc jednak ruszam i po przejechaniu 1km już muszę chować się przed deszczem - na szczęście wiadukt kolejowy nad ul. Wielkopolską był blisko. Po jakiś 20 minutach przestaje padać, ale na chodnikach i ścieżkach pełno wody więc w momencie gdy dojeżdżam za obwodnicę wyglądam już prawie tak jak bym startował w błotnistym maratonie. W drodze z Gdyni do Chwaszczyna zatrzymuję się na jakieś 20min na przystanku aby zobaczyć w którą stronę wyklaruje się pogoda. Chmury na szczęście powoli przesuwają się na bok, ale w międzyczasie spadło tyle deszczu że wszędzie błoto i kałuże. Szczególnie niewdzięcznie jedzie się niebieskim szlakiem rowerowym od Chwaszczyna do Tokar wokół jeziora Tuchomskiego - normalnie piaszczysty szuter zamienił się miejscami w rwący strumyk lub małe jezioro. Na szczęście w Tokarach wjeżdżam na asfalt i trzymam się go przez następne kilkadziesiąt km jadąc kolejno przez Przodkowo, Kartuzy (tutaj chwila na przerwę nad jeziorem Klasztornym Małym), Somonino, Egiertowo, Nową Karczmę, Liniewo aż docieram do Starej Kiszewy. W międzyczasie pogoda zmieniła się na słoneczną ale jednocześnie także duszną i parną. Temperatura dochodzi do 30st. pot leje się strumieniami, a mi skończyło się jedzenie i picie. Dlatego w Starej Kiszewie dłuższy postój połączony z konsumpcją lodów i zakupem wody. Chciałem następnie jechać prosto do Czarnej Wody przez las koło jeziora Wygonin, ale nie mogę odnaleźć odpowiedniej drogi i w końcu jadę dalej asfaltem do Kalisk i stamtąd przez Bartel Wielki do Czarnej Wody. Końcówka to już jazda na oparach, na liczniku mam 114km a czuję się bardziej zmęczony niż w czasie KaszebeRundy. Na koniec dopisuje mi w reszcie szczęście w związku z pogodą, bo dosłownie po 10min od mojego przyjazdu do domu rozpadał się rzęsisty deszcz.




Wobec faktu niekorzystnej prognozy, decyduję się nie nastawiać budzika, ale i tak budzę się w sobotę w okolicach godziny 6.00. Wyglądam przez okno i po zapowiadanych opadach ani śladu, więc decyduję się jednak jechać i szybko ruszam do sklepu celem uzupełnienia zapasów jedzenia i picia. Zanim zrobiłem zakupy, spakowałem się i zjadłem śniadanie to z planowanej wczesnej godziny porannej zrobiła się godzina 8.30 i co gorsza po raz pierwszy się rozpadało. Deszcz był dość intensywny ale na szczęście krótki, zmusiło mnie to jednak o przesunięcie startu o kolejną godzinę po to aby woda zdążyła spłynąć z ulic do studzienek kanalizacyjnych. Niestety na niebie pojawiają się naprawdę nieciekawe chmury i mocno zastanawiam się czy w ogóle wyjeżdżać. Wygląda jednak na to, że miną one Gdynię bokiem więc jednak ruszam i po przejechaniu 1km już muszę chować się przed deszczem - na szczęście wiadukt kolejowy nad ul. Wielkopolską był blisko. Po jakiś 20 minutach przestaje padać, ale na chodnikach i ścieżkach pełno wody więc w momencie gdy dojeżdżam za obwodnicę wyglądam już prawie tak jak bym startował w błotnistym maratonie. W drodze z Gdyni do Chwaszczyna zatrzymuję się na jakieś 20min na przystanku aby zobaczyć w którą stronę wyklaruje się pogoda. Chmury na szczęście powoli przesuwają się na bok, ale w międzyczasie spadło tyle deszczu że wszędzie błoto i kałuże. Szczególnie niewdzięcznie jedzie się niebieskim szlakiem rowerowym od Chwaszczyna do Tokar wokół jeziora Tuchomskiego - normalnie piaszczysty szuter zamienił się miejscami w rwący strumyk lub małe jezioro. Na szczęście w Tokarach wjeżdżam na asfalt i trzymam się go przez następne kilkadziesiąt km jadąc kolejno przez Przodkowo, Kartuzy (tutaj chwila na przerwę nad jeziorem Klasztornym Małym), Somonino, Egiertowo, Nową Karczmę, Liniewo aż docieram do Starej Kiszewy. W międzyczasie pogoda zmieniła się na słoneczną ale jednocześnie także duszną i parną. Temperatura dochodzi do 30st. pot leje się strumieniami, a mi skończyło się jedzenie i picie. Dlatego w Starej Kiszewie dłuższy postój połączony z konsumpcją lodów i zakupem wody. Chciałem następnie jechać prosto do Czarnej Wody przez las koło jeziora Wygonin, ale nie mogę odnaleźć odpowiedniej drogi i w końcu jadę dalej asfaltem do Kalisk i stamtąd przez Bartel Wielki do Czarnej Wody. Końcówka to już jazda na oparach, na liczniku mam 114km a czuję się bardziej zmęczony niż w czasie KaszebeRundy. Na koniec dopisuje mi w reszcie szczęście w związku z pogodą, bo dosłownie po 10min od mojego przyjazdu do domu rozpadał się rzęsisty deszcz.

burza na ul. Wielkopolskiej w Gdyni© mack86

nad jeziorem Klasztornym w Kartuzach© mack86

XIV wieczna kolegiata zakonu Kartuzów w Kartuzach© mack86

tunel z drzew na trasie do Nowej Karczmy na Kaszubach© mack86
Dane wycieczki:
Km: | 114.03 | Km teren: | 25.00 | Czas: | 06:01 | km/h: | 18.95 |
Pr. maks.: | 43.61 | Temperatura: | 28.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | 3084kcal | Podjazdy: | 640m | Rower: | Merida Matts TFS XC 500 |
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj